Podobnie jak wiele osób przedsiębiorczych, mam większe doświadczenie w zabijaniu projektów niż w ich dokańczaniu. To normalne i to dobrze – nawet o tym ostatnio pisałam w poście o słomianym zapale. Bo wiadomo, że nie każdy pomysł jest świetny. Czasem okazuje się to już na etapie wyboru za co się wziąć w następnej kolejności, a czasem trochę później, w trakcie jego trwania. Lepiej przerwać projekt, dla którego nie ma wielkich nadziei na sukces niż ciągnąć go na siłę i marnować w ten sposób czas i pieniądze.
Co jednak ze świetnymi projektami, które ciągle czekają na realizację a ta nie nadchodzi? Tych mi oczywiście wielce szkoda.
Czasem rozpaczam nad nimi mniej, bo uznaję, że po prostu nie nadszedł na nie jeszcze dobry czas. A czasem więcej, bo za ich stagnacją stoi mój największy wróg z możliwych – odkładanie na jutro!
Zrobię to jutro.
Zdanie, które jest największym „hamulcowym” dobrych projektów. Pojawia się w mojej głowie i pewnie w Twojej też, każdego dnia.
Słucham go niestety codziennie, bo doba ma tylko 24 godziny i bardzo rzadko udaje mi się zrealizować wszystko co sobie na dany dzień zaplanowałam. Zwykle muszę coś odłożyć na jutro i nie mam tu pola do innego działania – traktuję to jako normalną kolej rzeczy.
Problem pojawia się gdy przy jednym z projektów te słowa pojawiają się zbyt często!
Historia mojej prokrastynacji, czyli chorobliwego odkładania na później jest długa. Przeszłam w życiu przez dwa okresy szczególnie sprzyjające odkładaniu na jutro: trudne studia i początki pracy na swoim. Było to jednak już dawno, wyciągnęłam z nich dużo nauki, ale do dziś muszę się pilnować! Staram się być wyczulona na przekroczenie granicy między zdrowym, a niezdrowym odkładaniem na później.
Z tym całym odkładaniem na później, czuję się trochę jak po wyjściu z nałogu. Ciągnie mnie (!) do przekładania, ale wiem jak zgubne potrafi być w skutkach i muszę się nieustannie pilnować, by nie powtarzać starych błędów…
Jaki jest więc mój sposób na prokrastynację?
Przestać sobie wierzyć, że zrobisz to później.
Za każdym razem gdy myślę „zrobię to jutro” staram się zatrzymać i uświadomić sobie jaka jest prawda – jeśli to odłożę, najpewniej nie zrobię tego wcale. Bo jutro znów będzie później i później. Brutalne, ale skuteczne.
Jasne, mogę uwierzyć, że „tym razem będzie inaczej!”, ale czy będzie? Co takiego w dniu jutrzejszym będzie specjalnego, że rzeczywiście to zrobię? Co jutro ma do siebie, że nie powtórzę po raz tysięczny w tym roku „nie, jednak zrobię to pojutrze”?
Teraz pewnie myślisz sobie to co ja, gdy tłumaczę sobie, że jednak tym razem może odłożenie na później ma sens. Przecież nie wszystko można zrobić natychmiast! Pewne rzeczy trzeba zaplanować, co wtedy?
Tu przychodzi z pomocą doświadczenie w realnym określaniu co wymaga planowania, a co naprawdę można zrobić teraz, zaraz, dziś.
Od ręki można zrobić wiele rzeczy, tylko musisz nauczyć się je rozpoznawać. I dla każdego rodzaju pracy, będą to inne zadania. Ponadto, jeśli coś musisz odłożyć na później, zaplanuj czas na to, i gdy przyjdzie czas, nie odkładaj znów pochopnie na jutro!
Czytaj też: Jak wreszcie zacząć działać? Krótka historia o o odkładaniu na później.
Zdaję sobie sprawę, że to proste rozwiązanie. Może nawet zbyt proste, ale działa.
A jeśli nie działa to też dobrze wiedzieć, że prokrastynacja, czyli chorobliwe odkładanie na jutro to problem psychologiczny, u podłoża którego stoi lęk. I jak z każdym problemem takiej natury, jeśli dłuższy czas nie możesz sobie z nim poradzić samodzielnie, warto udać się po pomoc do specjalisty, najlepiej psychologa. Pomoże Ci on znaleźć przyczynę problemu i skutecznie go wyeliminować. Polecam z własnego doświadczenia :)
Kiedyś zakładałem, że będę stosował “zjadanie żaby” ;) Ale u mnie nie do końca się to sprawdzało. Według mnie czasem wystarczy się wziąć za robotę i ona sama zacznie się robić. Just do it – a jak się człowiek wciągnie to nawet nie zauważy kiedy skończy pracę :)
Bo myślenie o zrobieniu czegoś zajmuje więcej czasu niż faktyczne działanie. Zdecydowanie warto się temu przyjrzeć.
Poznałam kilka technik na tym jak planować zadania, między innymi rozrysowywanie tego, co jest najpilniejsze, co można oddelegować, co jest mniej pilne – skończyło się na tym, że znowu szybko oceniałam sytuację, brałam się za zadania i “na następny raz” spychałam robienie jakichkolwiek technik na planowanie zadań ze względu na brak czasu :P Różnie się to kończyło dla wielu projektów.
Każdy kiedyś zmagał się z prokrastynacją :P Ale najważniejsze to wytrwać w walce z odkładaniem na później :)
Świetnym pomysłem będzie zaczepienie odłożonego zadania o coś, co na pewno zrobimy. Przykładem może być moje odłożone pisanie artykułu, które muszę wykonać jutro po śniadaniu. Pozdrawiam Kasiu ;)
Ja na prokrastynację mam taką prostą metodę. Przed zrobieniem zadania pytam się siebie czy to zadanie na pewno choć trochę przybliży mnie do obranego celu. Jeśli nie to go nie robię. Jeśli tak to tym bardziej wykonuję zadanie :) na koniec dnia jest satysfakcja, że zrobiłem kilka małych rzeczy, które pchają mnie w dobrym kierunku.