Żyję w miłym świecie. Może nie takim obiektywnie, bo w każdym znajdą się jakieś rysy. Ale jako dość pozytywna osoba, takim go widzę. Kręciłam się wczoraj po domu i mówiłam sobie: “lubię to”, “podoba mi się tamto” i tak postanowiłam, że jeszcze milej by było się tym z Wami podzielić. Może wyjdzie z tego początek nowej serii? Zobaczymy!
Tymczasem zostawiam Was dziś z listą rzeczy, które w tym miesiącu sprawiły lub nadal sprawiają mi szczególną przyjemność!
W październiku lubię…
…chodzić do Luwru.
Po wyprowadzce z Londynu jedną z rzeczy, których najbardziej mi brakowało było obcowanie ze sztuką. Przyznam, że dużym „za” przeprowadzką był fakt, że w Abu Dhabi do sztuki przykładają dużą wagę i budowane są tu filie najważniejszych muzeów świata. Pojawił się jednak pewien problem – między „są budowane”, a są „zbudowane” jest większa różnica niż tylko jednej literki ;) Opóźnienie w oddaniu do użytku Luwru w Abu Dhabi łamało mi serce przynajmniej przez kilkanaście miesięcy. Na szczęście już od roku można to miejsce odwiedzać i… naprawdę warto.
W ramach robienia sobie przyjemności, w październiku stałam się dumną członkinią ich ArtClub’u, co między innymi oznacza nielimitowany wstęp do muzeum na cały rok!
…gotować.
W nowej kuchni odkryłam nową motywację do gotowania. Poprzednia była maleńka i.. bez okna. Dodajmy, że nieustannie gdy do niej wchodziłam, miewałam przebłyski traumatycznych wspomnień z czasów gdy w ciąży nie tylko nie mogłam patrzeć na jedzenie, ale i go wąchać, nie mówiąc już o gotowaniu.
W nowym miejscu od razu poczułam się jak w domu, w dobrym tego słowa znaczeniu. Postanowiłam trochę poeksperymentować z kuchnią azjatycką i do mojego menu wskoczyły dwie nowe potrawy, które mogłabym gotować na okrągło: paneer tikka masala oraz warzywne red curry! Wasze jedno słowo i przy najbliższej okazji wrzucę tu hiper proste przepisy na oba dania ;)
…mój nowy zegarek.
Nieczęsto podejmuję współprace na blogu, a gdy już to robię to nikt nie podejrzewałby mnie o dzielenie marki z blogerkami modowymi. A jednak! Powiedzieć, że “jestem fanką zegarków” brzmi dziwne, ale to właśnie to najlepiej oddaje mój stosunek do tej części garderoby. Więc gdy marka Daniel Wellington zaproponowała mi współpracę zgodziłam się chętnie!
Na początku miałam pewne obiekcje, bo jednak rzadko wierzę, że rzeczy z sieci wyglądają potem tak samo ładnie na żywo. Ale jak tylko otworzyłam paczkę od DW przybiłam sobie mentalną piątkę i usłyszałam głos w mojej głowie “no Pszonicka, również tym razem się nie pomyliłaś!”.
Komplet który widzicie na zdjęciu to zegarek Classic Petite Melrose od Daniel Wellington oraz nowość w ofercie, bransoletka Classic Bracelet. W komplecie robią taki efekt, że nie ma dnia, by ktoś nie zwrócił na nich uwagi. Lubię je bardzo! :)
Przy okazji, przypominam, że nadal mam dla Was kod zniżkowy -15% na zakupy w sklepie Daniel Wellington. Wystarczy, że przy zakupie podacie hasło KASIAPSZONICKA. Kod ważny jest do końca roku.
…pracować.
Po wakacyjnych miesiącach i po dwóch dużych przeprowadzkach, które zupełnie nie sprzyjały pracy twórczej, wreszcie przyszedł czas… przedszkola! Niewiele go, bo obejmuje jedynie dwa dni w tygodniu, ale to dla mnie i tak bardzo ważny czas. Możliwość pracy w skupieniu, kiedy nic mnie nie rozprasza jest tym czego ogromnie potrzebowałam!
Zaczęłam od prac koncepcyjnych. Przywołałam w myślach ankiety, które robiłam jeszcze przed wakacjami i postanowiłam iść ich tropem. W efekcie na blogu pojawią się niebawem nowości, które mam nadzieję znacznie usprawnią Wasze prace nad realizacją marzeń o własnych biznesach!
…kurs „Dom w stylu Montessori”.
Wielką przyjemnością października jest dla mnie uczestnictwo w kursie organizowanym przez Kasię Fernczak-Sito o stosowaniu zasad pedagogiki Montessori w urządzaniu domowej przestrzeni – “Dom w stylu Montessori”.
Już wcześniej się na niego czaiłam, ale dopiero teraz przyszedł na niego idealny czas! Zarówno przeprowadzka do nowego mieszkania jak i fakt, że Ola jest trochę większa i bardziej wymagająca jeśli chodzi o przestrzeń sprawiły, że tym razem nie zastanawiałam się długo nad zapisem. I nie żałuję! Lubię w kursie to, że inspiruje do niezwłocznego działania. Już wprowadziłam wiele zmian w przestrzeni, a dopiero jestem w jego połowie! I to najciekawsze przed nami.
Co przyniosą kolejne tygodnie? Co przyniesie listopad? Dajcie znać czy chcecie jeszcze kiedyś przeczytać podobne podsumowanie w przyszłości! :)
To ja mówię jedno słowo – poprosimy przepisy :)
Z chęcią czytam takie posty o ulubieńcach, więc mam nadzieję, że “rzeczy, które lubię” będą się pojawiały czesciej :)
Słowa odebrane! Przepisy nieuniknione :D A tak na serio, to chciałam zrobić paneer odkąd byłam w Indiach, ale myślałam, że to trudne! Podobnie jak inne azjatycie potrawy! Tymczasem okazuje się, że naprawdę wystarczą 2-3 proste tricki i efekt smakuje lepiej niż w restauracji! :) Przy najbliższym gotowaniu udokumentuję je i wrzucę na blog ;)
Cześć Kasiu,
Kolejny świetny artykuł! Zazdroszczę wizyty w Luwrze, gdzieś tam jest to moja małe marzenie jako amatorki sztuki. Czekam na kolejne z serii “rzeczy które lubię”
Hej Kaśka!
Już miesiąc po ostatnim artykule z serii “rzeczy, które lubie” i to nieustannie listopad zmierza ku końcowi. Może po black friday będziesz miała dla nas nowości?
Coś nas łączy.
Kocham mój zegarek.
I.. pracować :)
Artykuł motywujący i przyjemny jako lektura na sobotni wieczór.
Pozdrawiam,
Kasia