Kiedy pracowałam w korporacji popularnym było stwierdzenie, że nie powinniśmy się ekscytować tym jak dużo tam zarabiamy, bo prowadząc stragan na rynku spokojnie mielibyśmy tyle samo. Wczoraj spacerując po Borough Market w Londynie słowa te wypłynęły z czeluści mojej pamięci i uderzyły ponownie!
Zawsze gdy tam idę mam wrażenie, że jest to skupisko ludzi, którzy robią w życiu to co chcą. Kupujący spacerują, bo mogą – mają czas, sprzedający uśmiechają się, rozmawiają i podają klientom zieleninę, kanapki, oliwy, trufle. Gdy tam jestem dociera do mnie, że z każdego zajęcia można wyżyć i nie potrzeba spinać się na karierę w korporacji albo (jako jej stereotypowe przeciwieństwo) tworzenie internetowych startup’ów. Takia perspektywa potrafi porządnie poprawić humor :)
Jesli będziecie mieli okazję być w Londynie to koniecznie przejdźcie na południową stronę rzeki i odwiedźcie Borough Market!
Lubię takie bazarowe klimaty. Gwarno, tłoczno i wesoło. I widać, że pracują tam ludzie z pasją, a nie za karę, jak to często bywa w korporacji.
Przecież praca w korporacji to chyba w nagrodę?… ;)