… na przykładzie mojego dnia z wycieczką do Warszawy na spotkanie z Sir Richardem Bransonem.
Wstaję o 6 rano, a na zegarku 8:10. Dlaczego?! Do spotkania 2 godziny i 50 minut. Siadam na łóżku i myślę co się dzieje. Wygląda na to, że wyłączyłam budzik przez sen i zaspałam. Idę umyć zęby i zastanowić się co dalej. Sprawdzam rozkład pociągów tworząc od nowa plan pokonania 120 km w jak najkrótszym czasie.
Najbliższy pociąg odjeżdża za 20 minut (jestem bez szans). Kolejny o 9:13, ze stacji oddalonej 25 minut drogi samochodem. To już coś. Muszę wyjść o 8:40 – mam jeszcze 20 minut. Wypijam sok, otwieram torebkę, wrzucam iPad, aparat, komórkę, szpilki, kosmetyczkę (umaluję się w pociągu), notes i kanapkę na drogę :) Ubieram sukienkę, zarzucam na plecy sweterek i wychodzę.
Odpalam auto. Mam do pokonania 2 przejazdy kolejowe i jeśli któryś z nich będzie zamknięty to klęska. Pierwszy – zwycięstwo. Drugi przeciwnie, na szczęście zatrzymuje mnie tylko na minutę. Ruszam dalej. Auto przede mną wlecze się niemiłosiernie i nie mogę go wyprzedzić. Jak już mi się uda zobaczę, że kierowca był trochę wczorajszy i stad jego ekstremalna ostrożność. Dojeżdżam na stację, mam 5 minut do odjazdu, bilet kupuję w pociągu. Na szczęście nie ma opóźnień. Jadę. Maluję się, jem śniadanie, sprawdzam pocztę i Facebook.
Dojeżdżam do Warszawy. Jest 10:41. Zmieniam buty i biegnę na taksówkę. Ucinam sobie pogawędkę z kierowcą i o 10:55 jestem na UW. Dowiaduję się, że nie ma już miejsc na sali. Jestem na siebie zła, że zaspałam! Wyciągam aparat i pomiędzy zdjęciami rozglądam się za kimś decyzyjnym, kogo mogę przekonać, że ja MUSZĘ wejść :) Miły Pan, mówi mi, że może wpuszczą więcej osób, ale tylko kilka. Więc czekam, jak najbliżej wejścia. Moja determinacja zostaje nagrodzona, Sir Branson przechodzi tuz obok mnie :) Nie może być za pięknie, bo z nieznanego powodu w tym momencie pada mi nowa bateria w aparacie… Cóż, chyba pora kupić mniej chimeryczny sprzęt :)
Spotkanie trwa!
Całe możecie obejrzeć na oficjalnym kanale VirginMobilePL na YouTube
(Od 3 minuty zaczyna się konkret :)
Taki był widok z mojego miejsca na sali – wybaczcie zdjęcie z iPada, tylko on był na dany moment sprawny :)
Po spotkaniu, krótka pogawędka z ludźmi z pasją, którzy przyszli posłuchać Sir Bransona, przy poczęstunku wymieniam wizytówki. Tak się z nimi zagaduję, że prawie spóźniam się na lunch z moimi kolegami, później kawa z przyjaciółką i wracam do domu.
Po porannej katastrofie nie ma w mojej głowie już śladu.
Mam za to skrzydła od Sir Richarda Bransona i poczucie, ze nie ma rzeczy niemożliwych :) Oraz kolejny dowód na to, żeby nie poddawać się nigdy!
P.S. Spotkanie zainaugurowało start programu Virgin Academy skierowanego do osób mających ciekawy pomysł na biznes ;) Można wygrać udział w warsztatach biznesowych i zdobyć 100 tys. dofinansowania swojego projektu! Na Wasze pomysły czekają do 30 stycznia 2013r. :)
też tam byłam! ale przyszłam duuużo wcześniej i byłam jakoś w czwartym rzędzie. coś takiego czasem zdarza się tylko raz w życiu! :)