Chciałabym Wam dziś pokazać fajne miejsce, w którym bardzo lubię pracować gdy jestem w Łodzi :) Ustalone już mamy, że pracowanie w domu łatwe nie jest. Moje domowe biuro nabrało urody i energii po ostatnich zmianach, niemniej jednak są dni kiedy nawet to nie pomaga, a praca wykonana być musi. W takich sytuacjach niezawodne jest po prostu wstanie i wyjście z domu :) Niniejszym prezentuję Wam miejsce, do którego w takich sytuacjach udaję się najczęściej!
Biblioteka Uniwersytecka w Łodzi
Pieszczotliwie zwana też “Bułą” :)Alternatywnie, można pracować w kawiarni, ale nie każda ma tak dobry klimat do pracy jak ta – moja ulubiona w Londynie. No i trzeba doliczyć koszt kawy, który w ujęciu miesięcznym potrafi wynieść tyle co miejsce w biurze cooworkingowym…
Poszłam więc krok dalej i zaczęłam jeździć do biblioteki :)
Powiem Wam tak: nie ma dla mnie lepszego miejsca do pracy w okolicy :) Cztery piętra wiedzy, ciszy i spokoju wypełnione darmowym i szybkim wi-fi!
BUŁa rządzi, ponieważ – Po pierwsze: Oferuje darmowy internet – niestety po okazaniu legitymacji studenckiej UŁ, a ta już zaraz mi się kończy…
Po drugie: Cisza i święty spokój. A jak coś mi przeszkadza to włączam Coffitivity i już jest super :) Dodatkowo zimą jest tu ciepło i naprawdę przyjemnie :)
Po trzecie: Tutejsza sypana kawa w styropianowym kubku za 2,50 PLN ożywia jak mało która, chociaż ohydna też jest wybitnie…
Po czwarte: Regały wiedzy dostępne na wyciągnięcie ręki! Z wszystkich książek można korzystać na miejscu, do można domu wziąć tylko te z niebieską etykietą. Ale po co brać!?
Po piąte: Każdy problem, do rozwiązania którego potrzebuję wiedzy mogę rozwiązać natychmiast – na miejscu :)
Po szóste i najważniejsze: Wszystko jest dostępne za darmo! A jeśli macie własny Internet to możecie z niej korzystać nawet nie będąc studentem! :)
Czy Wy jesteście z tych, którzy “boją się” bibliotek? Macie jeszcze jakieś fajne patenty na spokojne miejsca do pracy? :)
W moim mieście niedawno otworzyli wypasiony gmach biblioteki, też mam zamiar zacząć tam jeździć :) Fajne te książki na zdjęciach?
Nie wiem, dopiero je przejrzałam. Ale “Niskobudżetowy Start-Up” zapowiada się ok – jest w 100% zgodny z moją filozofią, że często do fajnego biznesu nie potrzeba dużych inwestycji początkowych :)
Ja nie potrafię uczyć się w miejscu publicznym, wszystko mnie rozprasza, ludzie, otoczenie, dźwięki… Zdecydowanie wolę naukę w domowym zaciszu, szczególnie kiedy jestem sama w domu.
Przyznam szczerze, że sama nie od razu przyzwyczaiłam się do pracy i nauki w warunkach bibliotecznych, ale zdecydowanie było warto :) Chociaż woleć to wolę domowe warunki, ale no nie zawsze się da :D
Ja lubię odwiedzać coffeeheaven w manu :)
W bibliotece jakoś nie bardzo mogłam się skupić, może dlatego, że zawsze korzystałam ze stanowisk komputerowych. Spróbuję się przerzucić między regały lub te pokoiki – zobaczymy wtedy. W sumie w moim przypadku same plusy – mieszkam w uniwersyteckim akademiku, posiadam migawkę, więc jeżeli pogoda pozwala, śmiało mogę zrobić sobie 15-minutowy spacer, a jak już bardzo bym nie mogła, dojadę wszystkim :D
Może kiedyś się spotkamy gdzieś między książkami ;)
Jak coś to można mnie spokojnie zaczepiać :D Ja stacjonuję przeważnie między regałami na 2 piętrze ;)
A czy do Twojej biblioteki można wnosić jedzenie i picie (inne niż woda mineralna)? W BUWie (Warszawa) jedzenie jest zakazane (wnieść można, ale jedzenie nie jest mile widziane). Z kawą w ręku kupioną w CoffeHaeven to nie ma co się pokazywać. Lubię BUW jako miejsce i dostęp do książek. Gorzej jest ze skupieniem, ludzie kręcący się i co gorsza gadający. W BUWie niestety brakuje też miejsc i dobrego oświetlenia, a w BUŁie widzę widno i przejrzyście.
BUŁ jest trochę inaczej skonstruowane niż BUW (tam też mam kartę – dałam za nią całe 9PLN :P) Każde piętro składa się z hall’u z windami i siedzonkami i tam można jeść – nie ma problemu. Nie można nic wnosić dopiero za drzwi gdzie znajduje się część z książkami, którą widać na zdjęciach :)
A tak z czystej ciekawości wybierasz się na ” Mam start-up w branży mody”, które polecałaś?
Niestety nie, jestem wtedy w Londynie… Może przylecę do Warszawy na jeden dzień 30 października, ale to i tak nie zdążę wpaść na spotkanie, bo już o 19 będę musiała być w drodze powrotnej na lotnisko :(
Ale gorąco polecam to wydarzenie – organizacją zajmuje się moja znajoma z “Fashion Law Business” – inicjatywy o której będziecie mogli poczytać więcej na blogu już w przyszłym tygodniu :)
taka kawa to chyba znak rozpoznawczy nie tylko łódzkiej BUŁy ;)
Studiowałem tuż obok, na WZcie i mówiąc szczerze, w Bule byłem…3 razy. Nie przepadam za tym miejscem, przypomina mi bardziej więzienie niż przyjazną czytelnię :P
W Katowicach też taką mamy! Tylko, że pić i jeść nam nie wolno, a czytelnia “świeżej prasy” mi za bardzo nie odpowiada tematycznie. No i z internetu każdy korzystać może :) Jedyny plus – dostęp do tego OGROMU książek <3
Też lubię tam pracować! To co umówieni jesteśmy w BULe za 1h :P
W 2010 roku, w 19 wrześniowych, bardzo długich dni napisałam w tej bibliotece swoją pracę magisterską. Było cichutko, było pusto, była tam drukowana wiedza. Miałam wszystko na miejscu, w połączeniu ze sporą dawką determinacji i zbliżającym się ostatecznym terminem była to lokalizacja idealna, wspominam ją z łezką w oku :) zwłaszcza, że bardzo polubiłam się z panami ochroniarzami i nie raz miałam okazję słyszeć dzwonek oznajmiający zamknięcie tego przybytku wiedzy.
Natknęłaś mnie aby opisać swoje ulubione miejsca w Łodzi ;) Jest ich trzy i wszystkie w Manufakturze więc można zaliczyć wszystkie jednego dnia haha.
Ja za studenckich czasów masę czasu przesiedziałem w bibliotece korzystając z komputerów, które tam stały.
Teraz też powoli przestawiam się na pracę zdalną i muszę poszukać fajnych miejsc w Łodzi, żeby od czasu do czasu wyrwać się z domu i odetchnąć trochę świeżą atmosferą.
I widzisz… zupełnie nie pomyślałem o bibliotece :) Chociaż jak jest ciepło, to fajnie byłoby się zaszyć w jakimś ogródku na powietrzu.
A widzisz! BUŁ do pracy jest super, tylko niestety trzeba przyjść z własnym internetem… Chciaż mogę się mylić, bo ostatnio byłam tam z pół roku temu, no ale warto się nie nastawiać na tamtejsze wifi – no chyba, że masz ważną legitymację studencką :D
Z tym szybkim wi-fi to srogo przesadziłaś… :)
Możliwe, że wtedy jeszcze takie jakie jest mi wystarczało :D A teraz no to faktycznie, może być ciężej ;)