Kojarzysz jak to jest kiedy wszyscy Ci mówią “to będzie dla Twojego biznesu dobre”, “musisz to robić, inaczej zostaniesz w tyle”, “to działa, rób to!”, ale tak się składa, że chodzi o czynność, o której nawet myśl powoduje dwa kroki wstecz?
Ja tak miałam z transmisjami live i webinarami, może Ty masz tak z pisaniem bloga albo wręcz z zarejestrowaniem działalności gospodarczej. I oprócz tej informacji, że nie jesteś sama, mam też drugą – jest nadzieja! Jeśli tylko masz szczerą ochotę by działać, wszystko przed Tobą.
Na pokrzepienie opowiem Ci moją historię – jak któregoś razu zamiast zrobić piętnaście kroków wstecz, postawiłam jeden do przodu i przeprowadziłam pierwszą transmisję na żywo, a potem kolejne!
Jak pokonałam strach przed transmisjami live i webinarami!
Umówmy się. Bycie na wizji na żywo to zadanie dla profesjonalistów z telewizji, a nie dla zwyczajnych ludzi nieoswojonych z kamerą.
Przypadkiem okazało się jednak, że dzięki twórcy Facebooka niedość, że wszyscy mamy możliwość pojawienia się w sieci live i nadania czego tylko chcemy, to jeszcze jesteśmy do tego zachęcani przez faworyzowanie tego formatu przez algorytm.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że czytelnicy i klienci po prostu takie wideo lubią. W transmisjach na żywo możesz zobaczyć jaka naprawdę jest osoba po drugiej stronie. Czy jest tak samo wyluzowana jak w tekstach, czy sprzedaje szczerze, czy naprawdę wie tyle ile twierdzi, że wie.
Nic dziwnego, że live’y i webinary działają. Działają na wizerunek, działają na algorytmy, działają na sprzedaż. Niewiele więcej w biznesie online trzeba!
I ja, prawdopodobnie tak jak Ty, to wszystko wiedziałam. Mimo to, myśl o tym, że miałabym wcisnąć guzik “Go Live” paraliżowała mnie i równie dobrze mogłabym sobie wyobrażać, że kiedyś odbiorę nagrodę Nobla – oba wydarzenia wydawały mi się tak samo możliwe. Miałam jednak z tyłu głowy jedną myśl.
Jestem dobra w kontakcie na żywo, ale takim prawdziwym – offline. Byłam pewna, że jeśli już się przekonam do takiego online, będzie to dla mnie korzystne! Jak więc doszłam od kroków wstecz na myśl o live do zrealizowanych transmisji?
Znalazłam wsparcie
Żadna z moich transmisji by się nie odbyła gdyby nie Magda Bek. To ona cierpliwie od miesięcy przypomina mi, że pora zrobić live i niestrudzenie wymienia ich (coraz to nowe!) plusy. Gorąco polecam Ci znaleźć osobę, która rozumie jak ważne dla biznesu są transmisje na żywo i nawet jak sama ich nie robi to potrafi Cię przekonać, że dasz radę. Bo dasz! Tylko jeszcze o tym nie wiesz :)
Trenowałam “na sucho”
Oglądanie swojej gadającej głowy w telefonie czy komputerze jest strasznie dziwne. Tak dziwne, że czasem totalnie blokuje przed działaniem, bo jeszcze usłyszysz co mówisz i Ci się nie spodoba (99% szans na to :)).
Co więc zrobić, by się trochę do tego przyzwyczaić? Ja zaczęłam się komunikować ze znajomymi i rodziną przez… Snapchata. Czasem zamiast dzwonić na Skype albo pisać na komunikatorze długie treści, nagrywałam im krótkie wideo z moją gadającą głową. Myślę, że miało to duży wpływ na zmiejszenie strachu przed nagrywaniem na żywo wideo i gadaniem do komputera/telefonu.
Równie dobrze sprawdzą się Stories na Instagramie lub po prostu wideo na Messengerze Facebooka.
Najpierw ogarnęłam technologię
Webinary i inne transmisje na żywo dają doskonałe efekty! Świetnie budują kontakt z potencjalnymi klientami, doskonale dbają o komunikację i przede wszystkim – sprzedają jak szalone! Widzę to sama po sobie – to naprawdę dobra inwestycja zarówno czasu jak i środków.
Wiedząc to wszystko, długo chodziło za mną zrobienie pierwszego webinaru. Oprócz tego, że obawiałam się transmisji na żywo, miałam problem z tym, że cena narzędzia do prowadzenia webinarów była dla mnie zbyt wysoka… 500 dolarów rocznie? Musiał być na to inny sposób!
Co zrobiłam? Priorytetowo zajęłam się kwestiami technicznymi. Wiedziałam, że jak to zaplecze będę miała gotowe, to przełamanie strachu będzie tylko kwestią czasu. Sama zbudowałam platformę do webinaru i gdy ta była gotowa, dużo łatwiej było mi postawić kolejny krok. Wiedziałam, że jak zrobiłam pierwszy, zrobię też drugi!
Zobacz jak samemu zbudować platformę do webinarów!
Jeśli Ty też chcesz prowadzić transmisje “na żywo” albo webinary i nie chcesz płacić kilku tysięcy złotych rocznie za platformę (tak! Tyle to kosztuje…) to mam dla Ciebie doskonałą propozycję! Ola Gościniak nauczy Cię jak zrobić sobie własną platformę prawie bez nakładu środków!
Przyznam, że to u niej podpatrywałam niektóre rozwiązania dla siebie, także bez wahania polecam Ci ją jako osobę, która zna się na rzeczy! Nie znajdziesz drugiej takiej osoby, która ma takie doświadczenie w transmisjach na żywo i jednocześnie zna się na sprawach technicznych.
Przechodziłam sama siebie
Na wszelkie strachy przed transmisjami live dobrze jest rzucić się od czasu do czasu na głęboką wodę. Nie mówię, że masz robić to od razu, nie mówię, że na najgłębszą w postaci nagrania przed własną publicznością.
Można za to na przykład skorzystać z możliwości przywitania się w tej formie, jaką dają niektóre grupy na Facebooku. Można dołączyć do grupy poświęconej transmisjom live. Można założyć w tym celu własną zamkniętą grupę, w której będziesz czuć się bardziej komfortowo. Są sposoby!
Pamiętam mój pierwszy spontaniczny live dla nieznanej mi społeczności! Postanowiłam przywitać się w tej formie z członkami nowej grupy Uli Phelep o blogowaniu. Przygotowywałam się do niego 10 minut – zrobiłam makijaż i zmieniłam t-shirt na bardziej fotogeniczny. Live trwał 2 minuty. Spociłam się na nim jakbym weszła na 10 piętro w upał bez postoju i dochodziłam do siebie do kolacji. Ale zrobiłam to! I wszystkie kolejne transmisje były dla mnie dużo lżejsze!
Usunęłam kłody spod nóg
Przez długie miesiące wymówką było dla mnie to, że mieszkam w Emiratach, gdzie jest 2 lub 3 godziny później niż w Polsce (nie ma tu zmiany czasu) i w typowych godzinach gdy transmitowane są webinary, czyli głównie wieczorem, po prostu… śpię. Nie było szans, że nadam cokolwiek o godzinie 20 lub 21 czasu polskiego, bo u mnie jest wtedy najpewniej po 23…
Aż któregoś dnia, tak bardzo chciałam zrobić webinar, że stwierdziłam (uwaga spoiler: będzie brzydkie słowo) “dobra, w dupie z godziną”. I tak utarła się moja tradycja, że jak nadaję w piątek o 10 rano.
Wiem, powiesz “piątek też od czapy”. A jak wtedy potwierdzę – “tak”. Ale mogłam w piątek rano (nasz weekend, więc mąż może zaopiekować się dzieckiem i mam wolny dom/studio nagraniowe), ale wcale.
Ani razu nie żałowałam, że wybrałam tę opcję, zamiast wcale nie nadawać i dalej marzyć.
Nie poddałam się
Oczywiście (!!!), że mój pierwszy live zaczął się po czasie, bo transmisja na komputerze nie zadziałała i musiałam awaryjnie robić go z telefonu. Oczywiście, że kolejne live’y miały większe lub mniejsze wpadki. Oczywiście, że zdarzyło mi się powiedzieć jakąś głupotę, jąkać się, nie znać odpowiedzi na pytanie… Długo by wymieniać! Ale plusy jakie miałam z każdej jednej transmisji powodowały, że jak tylko kurz po nich opadł, chciałam planować kolejne.
Przyznam, że pierwszy webinar, a potem kolejne dwie transmisje na Facebooku były dla mnie tak stresujące, że zbierałam się po nich psychicznie przynajmniej do końca dnia. Ale potem przyszedł przełom!
Z nagrania na nagranie byłam bardziej wyluzowana, wiedziałam co mnie czeka, wiedziałam, że wpadek nie uniknę, bo taki urok tej formy i liczy się tylko jak z nich wybrnę.
[Na marginesie przypomniała mi się historia jak w trakcie jednego z live’ów przyszła pani z pralni odebrać rzeczy do prania i na nagraniu jest zarówno dzwonek do drzwi, jak i moja zdziwiona mina oraz słychać moje tłumaczenie jej po angielsku, że pomyliła godziny, jest za wcześnie, nie ma męża w domu, a ja nie mogę pomóc, bo nie wiem co chciał oddać do prania i musi przyjść później :)]
Podsumowując, nie powiem Ci nic innego jak moje ukochane oklepane “po prostu zacznij”. Jeśli uważasz, że live’y i webinary to forma dobra dla Twojego biznesu, zrób cokolwiek co przybliży Cię do pierwszej transmisji.
Dziś może to będzie postanowienie by się codziennie malować i być gotową na spontan, a może już jutro pójdziesz na żywioł i ten spontan zrealizujesz. I zanim się obejrzysz, może pokochasz tę formę (jak ja!) i zechcesz zbudować wokół webinarów cały swój model biznesowy? Nigdy nie mów nigdy!
[…] Moja historia pokonywania strachu przed transmisjami live i webinarami […]
Miałem tak kiedyś z zaczynaniem rozmowy z obcymi, już nie mam z tym problemu. Teraz mam tak z tworzeniem treści. Zawsze mam wewnętrzny strach, że bieżąca praca mi ucieka i że klient pomyśli, że robię jakieś pierdoły zamiast wypuścić szybciej jego rozliczenie.
Mam dokładnie to samo:). I o ile prowadzenie szkoleń stacjonarnych nie sprawia mi problemu, choć lekka trema zawsze jest ;), to przed webinarami czuję wewnętrzny opór. Wielokrotnie próbowałem się zmobilizować i przełamać i zawsze kończyło się to fiaskiem. Moje obawy wynikają z jednej strony z ewentualnych czarnych wizji dotyczących kwestii technicznych, jak również tym, że nikt nie przyjdzie. Co w konsekwencji spędza mi sen z powiek i sprawia, że odwlekam to jak tylko mogę :).