Odkąd zostałam mamą czas jaki mogę (i zwykle chcę) poświęcić na pracę skurczył się z rozmiarów arbuza do małego orzeszka. Chęć pracy mam cały czas wielką, dużo o niej myślę, dalej cały czas wpadam na pomysły i nowe rozwiązania, ale muszę się hamować, bo przecież córka obok bardziej potrzebuje mojej atencji niż praca. Taka prawda.
Jak już widzicie, praca jest dla mnie bardzo ważna. Córka też. I jak to pogodzić? Wiadomo, że córka jest ważniejsza i wiele mam w pierwszym roku życia swoich pociech porzuca inne sprawy na rzecz skupienia się na dziecku. Nie oceniam tego. Niech każdy robi to co mu serce podpowiada. Jednak moje serce mówi: „spróbuj to pogodzić”. Trochę o tym jak to robię – będzie ten post!
Zanim jednak przejdę do konkretów chciałabym wyraźnie podkreślić jedną rzecz. Córka jest dla mnie najważniejsza! Przeczytałam setki stron wiedzy i mniej więcej wiem jak działa dziecięca psychika. Wiem jak bardzo dziecko potrzebuje uwagi, reagowania na jego potrzeby, poświęconego czasu, czułego spojrzenia mamy i tak dalej. Ale wiem też, że potrzebuje żeby mama była szczęśliwa, spełniona i zadbana. Dlatego jeśli uważasz, że mama powinna całkiem poświęcić się dziecku i zrezygnować ze swoich spraw (w tym z pracy) to nie znajdziemy porozumienia. I swoją drogą nie wiem po co czytasz ten artykuł?
To właśnie te wymienione wartości staram się pogodzić szukając odpowiedniego modelu pracy. Chcę dla córki być w jak najlepszej formie.
Modele pracy, które stosuję gdy brak mi czasu
Ten artykuł będzie rozbudowywany. Jeśli oglądasz go w dniu publikacji oglądasz jego podstawową formę, czyli…
MODEL: NA RATY
Tak powstaje ten artykuł. Kiedy piszę te słowa moja córka ma już pół roku. 6 miesięcy! Nie będę oryginalna jeśli na piszę „jak ten czas leci”, ale właściwie to jedyny komentarz, który mi się ciśnie na usta.
Żeby przez ten czas zrobić cokolwiek, musiałam się przystosować. Rzeczywistość wygląda tak, że pracuję gdy córka śpi. I jak się możesz domyślić, nie śpi godzinami. Raczej jej drzemki liczę w minutach. W tym czasie nie da się zrobić spektakularnie dużo. Ale też nie jest tak, że nie mogę zrobić nic – wręcz przeciwnie!
Żeby ten model zadziałał musiałam wyzbyć się potrzeby skończenia czegokolwiek. I swoją drogą bardzo polecam to podejście. Jak ten model wygląda?
- nie nastawiam się na zakończenie
- maksymalnie skupiam się na posunięciu prac do przodu
- nieważne ile zrobię, ważne że zrobiłam cokolwiek!
Ten model zdecydowanie zaprocentuje każdemu kto uważa, że ma zbyt mało czasu by działać. Bo nie jestem pewna czy można mieć jeszcze mniej czasu niż matka niemowlaka :)
MODEL: ZRÓB TO ZA MNIE
Deleguję co się da. Chociaż nie – wiele rzeczy mogłabym delegować, ale tego nie robię, bo lubię je robić. Czyli w sumie dajmy je do kategorii „nie da się delegować”. Może kiedyś do tego dojrzeję :)
Wracając do tematu i ujmując to ściślej: dużo deleguję. Dużo więcej niż kiedyś.
I to ogromnie procentuje! Żałuję, że nie nauczyłam się tego robić wcześniej i tak kusiło mnie by zrobić wszystko samemu.
Tu w ramach autorefleksji powinnam wrócić do drugiego zdania, gdzie piszę, że dalej nie deleguję części rzeczy mimo, że mogę. Przyjęłam :)
Ty też możesz na tym modelu skorzystać! Jeśli jeszcze nie delegujesz, bo masz jakieś opory to… po prostu spróbuj! I zobacz jakie to fajne!
Oczywiście warunkiem udanej współpracy jest znalezienie odpowiedniej osoby, której możesz powierzyć swoje zadania. Natomiast to już jest materiał z serii „temat rzeka” na osobny post. Mam nadzieję, że uda mi się go popełnić – na raty oczywiście :)
MODEL: PLAN MINIMUM
Staram się propagować wśród moich klientów podejście MVP. Skrót zaczerpnięty że świata startupów – “minimum viable product”.
MVP to produkt/usługa (dalej będę pisać tylko o produkcie, ale wiecie co mam na myśli), która jest maksymalnie okrojona że swoich funkcjonalności.
To podejście zakłada, że kiedy startujesz z biznesem opartym na produkcie to dobrze jest by ten produkt był maksymalnie prosty. Tak by spełniał swoją funkcję. Resztę usprawnień, nowych opcji, użytecznych rozwiązań dodasz stopniowo w trakcie jego rozwoju – kiedy tylko dowiesz się czego tak na prawdę Twój klient potrzebuje!
I tak jak kocham to podejście to przyznam, że sama stosowałam je raczej… okazjonalnie. Mój wewnętrzny „działacz” zawsze chciał realizować plan maksimum!
Opatrzność jednak nade mną czuwa – zesłała mi dziecko, przy którym plan maksimum jest równoznaczny z nie zrobieniem niczego i… okazało się, że można inaczej! Co więcej, w tym przypadku inaczej znaczy lepiej :)
Odkąd porzuciłam myśli, że praca będzie zrobiona idealnie i jeszcze dostarczę więcej wartości niż obiecałam, realizuję zadania sprawniej. W ogóle idą one do przodu! A pamiętam, że kiedy fiksowałam się na (teraz już wiem, że zwykle niedoścignionym) ideale, często potrafiła stać. I jeśli koncepcja planu maksimum nie jest Ci obca, pewnie znasz te przykre skutki z własnego pola działania…
Podsumowując: Jeśli nie masz więc czasu, zrób cokolwiek. Na raty. Plan minimum. I nie wstydź się jeśli część zrobi ktoś za Ciebie. Ważne, że biznes posuwa się do przodu :)
…ciąg dalszy (kiedyś) nastąpi!
W międzyczasie napisz mi w komentarzach jakie ty masz sposoby na pracę gdy czasu mało! Możliwe, że jakiś ja też stosuję i przyczynisz się do rozwinięcia (a nawet kiedyś skończenia!) tego posta :)
Ten post powstał w ramach wyzwania jakie sobie rzuciłam – pisać i publikować codziennie! Tak długo jak się da. Do tej pory publikowałam dużo rzadziej i przez to czytelnicy, którzy nie są przyzwyczajeni do takiej częstotliwości, mogą nawet nie wiedzieć, że ten postu tutaj jest…
Jeśli uważasz, że jest on wartościowy lub był dla Ciebie pomocny, udostępnij go proszę dalej i pomóż mi dotrzeć do jak największej grupy osób zainteresowanych tematem! Z góry dziękuję!
K.
Radzę temat podzielić na kilka części, artykułów, niż rozbudowywać jeden :) ale MVP brzmi fajnie i kiedyś też o tym myślałem, żeby robić proste rzeczy jak najszybciej i je rozbudowywać. Nie wiedziałem jednak ze jest na to nazwa :) Dzięki!
Ja mam dziewięciomiesięczne dziecko i już się nauczyłam, że powinnam robić tyle, ile jestem w stanie. Zamiast siedzieć i się zastanawiać, że mogłabym coś zrobić, ale nie mam czasu, staram się zrobić coś. Dużo też robię w nocy, gdy bobas śpi, bo wtedy wiem, że nic mnie nie wyrwie ze stanu koncentracji.
No i namówiłam męża na nianię raz w tygodniu. Na razie jestem na etapie szukania, ale zawsze to krok do przodu ;)
Ja mam na głowie dwie córki: roczną i trzyletnią. Praca jest na raty, to wiadomo:) W chwilach, kiedy się pobawią ze sobą, kiedy młodsza śpi – starsza wtedy ogląda bajki i nocami. Ostatnio sobie uświadomiłam, że bardzo dużo godzin miesięcznie spędzam na swojej pracy nad blogiem. Cieszę się, że jestem z nimi, ale też mnie ciągnie właśnie do innych rzeczy i nie ma dnia, żebym nie miała wyrzutów, że je zaniedbuje:)
Wiadomo, wyrzuty sumienia są. Ale z drugiej strony myślę wtedy, że dopóki potrzeby dziecka są zaspokojone to taka spełniona mama to dla niego coś dobrego :)
zawsze wszyscy dookoła mnie mówili że tracę dużo czasu na rzeczy nieistotne, a na rzeczy ważne poświęcam go najmniej bo zazwyczaj realizuję je w ostatniej chwili (jak mawiała moja babcia “za 5 dwunasta”), czytając Twój post zauważyłem dwie istotne kwestie, po pierwsze dalej tracę dużo czasu, po drugie natomiast powielam niektóre błędy które opisałaś, postaram się w najbliższym czasie je wyeliminować
Marek, niestety ja też taaaak dużo czasu traciłam zanim nie dowiedziałam się jak to jest być mamą! Szok :)
moja młoda ma 10 miesięcy i muszę powiedzieć, że zaobserwowałam, że macierzyński jest nieco zwodniczy w tych aspektach, które tutaj też nieco poruszyłaś, bo z jednej strony nie ma czasu na wiele rzeczy i trzeba ostro priorytety sobie wyznaczać, a z drugiej strony długie spacery z wózkiem, bycie w domu z maluchem,który jeszcze nie może Ci odpowiedzieć, siedzenie z cycem przy karmieniu pobudzają chyba nasze mózgi i mamy miliony genialnych pomysłów, ale nie mamy za bardzo czasu na realizację… Ja od kiedy jestem na macierzyńskim to zaczęłam drugiego bloga prowadzić, podcasty uruchomiłam na pierwszym i jeszcze milion innych rzeczy mam… Czytaj więcej »
A jeśli Twoja mała ma 6 miesięcy to wiedz, że teraz już będzie coraz fajniej jeśli chodzi o jej reakcje na Ciebie i będziesz chciała z nią jeszcze więcej czasu spędzać, chociaż w okolicach 10 miesiąca może zacząć Cię z tej miłości szczypać i gryźć (ponoć świat w ten sposób poznają – co nie znaczy, że matki to nie boli:)
Cudownie! :)
Kasiu, temat dla mnie bardzo na czasie. Można powiedzieć, że jedziemy na tym samym wózku. Na pewno skorzystam z Twoich rad, zwłaszcza że czerpiąc wiedzę także od Ciebie, zaczęłam marzyć o blogu, który nie byłby tylko zabawą, a bardziej miejscem promocji mojego biznesu i moją wizytówką. Dzięki! :)
Martyna, nie mam wątpliwości, że niebawem Twój blog będzie takim miejscem jakim chcesz by był! Twój blog już teraz nie wygląda jak zabawa, jest naprawdę jednym z moich ulubionych! Takim, którego adres wpisuję z przeglądarki, a nie gdzieś jak mi się nowy post zaświeci :D
Hej Kasiu, to dopiero jedno, a co bedzie jak dzieciaczków przybędzie? Ja mam dwójkę i absorbują niesamowicie:) Trzymaj sie jednej zasady zarówno w wychowywaniu jak i pracy – bądź konsekwentna. Słowami generała Eisenhowera ‘Plan is nothing, Planning is everything’. Określ cel i konsekwentnie idź w tym kierunku. Bądź przygotowana na niespodzianki. Określ etapy i nie załamuj sie jak czesci nie zrobisz w wolnym czasie, bo w tym przypadku rwana praca to podstawa. U mnie w gre wchodzą dwie rzeczy: pierwsza to pracowac w miejscu gdzie sie moge rozwijać – jeśli tego nie ma to prace zmieniam. Druga to nauka po… Czytaj więcej »
w końcu mamy te same problemy ;) pozdrawiam i życzę cierpliwości, mama dwójki małych chłopców. :)
Oj. Mówisz, że mama 6-miesięcznego dziecka nie ma czasu? No to ja jestem ojcem 15-miesięcznej Zosi i 11-letniego Michała. Pracuję na uczelni, w szkole (jeszcze) i rozwijam firmę. To jest mało czasu. Ale jeśli ma się cel, to trzeba do niego dążyć :)
Też jestem z tych, co chcą od początku realizować plan maksimum. Ale im dłużej robię to, co robię, tym bardziej przekonuję się, że plan “zrób cokolwiek” lub “zleć to komuś” jest o niebo lepszy. :)
hmmm… nie chcę brzmieć jak feministka jakaś, czy coś, ale czy karmisz np piersią swoje dzieci? boli Cię czasem blizna w kroczu albo Ciągnie blizna na brzuchu? oczywiście licytowanie się w kwestiach czasu nie ma sensu, bo każde dziecko jest inne i każdy rodzic jest inny no i mama zazwyczaj ma inną rolę niż tata itd. Wspaniale, że udaje Ci się realizować swoje cele i nie chcę tu jakiejś wojny damsko – męskiej wywoływać zabrzmiałeś jednak oceniająco/nabijająco, dlatego musiałam przemówić.
Praca na raty sprawdza się u mnie chyba najlepiej. Nie jestem jeszcze mamą, ale mam tendencję do brania sobie na głowę miliona projektów i wyzwań. Chyba to lubię ;)
Ja w sytuacji kiedy zaczyna mi brakować koncetracji zwyczajnie ucinam sobie 15 minutową drzemkę:) Wiem, że nie każdy może sobie na to ppozwolić ale pozwala bardzo szybko odzyskać utraconą wydajność.
Zdecydowanie trzeba nauczyć się planować na krótki czas – małe zadania.
Ja często pracuję blokami – czyli np.w ciągu 1 h tylko nad jednym tematem, a nie wszystko po trochu.
Utożsamiam się z Tobą- jestem mamą 3 dzieci na etacie i próbuję rozwijać swój biznes.
Zdecydowanie nauczyłam się delegować co się da i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.