Jeżeli zadajecie sobie pytanie co ma moda do przedsiębiorczości to albo jesteście mężczyznami i nie chadzacie na zakupy albo jeszcze nie wypiliście porannej kawy i nie myślicie jasno. Przedsiębiorczość to coś więcej niż tylko żyłka do organizowania pieniędzy – to również, między innymi, umiejętność wydawania ich z głową. Niestety tak się składa, że gdy przychodzi do robienia zakupów to o głowie szybko zapominamy…
Piszę “nam”, bo jednak chyba nie omija to nikogo – nawet mnie. Nauczyłam się jednak z tym walczyć i jak się okazuje broń, której używam ma nazwę: slow fashion. [Z tego miejsca dziękuję @STYLEDIGGER za uświadomienie mi, że moja życiowa filozofia zakupowa ma nazwę! Miło jest czasem jednak odnaleźć dla siebie jakąś szufladkę :))]
Moja historia wygląda tak, że zawsze miałam mało ciuchów. Sieciówkowe ogólnie mi się nie podobały, kupowałam je rzadko i tylko te, które mnie przekonały, z kolei na lepsze jakościowo i droższe było mnie stać rzadko. W efekcie moja szafa była owszem – fajna, ale trochę uboga ilościowo, co w pewnej chwili zaczęło mi przeszkadzać.
Second hand’y
Z ratunkiem przyszła moja mama, która zarażona pomysłem przez koleżankę zaczęła chodzić do second handów. Raz, drugi, trzeci przyniosła do domu coś na prawdę fajnego i spowodowało to, że zaczęłam się zastanawiać: czy jak ja tam pójdę to też coś znajdę? Pierwszy raz był trudny – wydawało mi się, że trzeba mieć jakieś nieziemskie szczęście, żeby znaleźć w tej ilości rzeczy, których bym nie założyła nawet pod przymusem, coś zdatnego do noszenia. Jednak z każdą kolejną wizytą opanowałam takie umiejętności, że dziś przelecenie przez dział swetry i odnalezienie tego jednego z wełny i to nieskurczonego zajmuje mi ok. 1 minutę (przejeżdżam po prostu po nich ręką – wełny nie da się z niczym pomylić :)).
W second hand’ach najczęściej kupuję:
* bluzki i koszule
* swetry
* spodnie
* paski
Część łupów z ostatniego miesiąca – w tym 2 sweterki: jeden 100% wełna, drugi 50% wełna 50% kaszmir :) |
Sklepy i marki “premium”
Z drugiej strony, nie wszystko da się kupić w second handzie i czasem trzeba iść do sklepu. Niestety tanie sieciówki są zupełnie nie dla mnie – nienawidzę rzeczy słabej jakości! Wolę mieć mniej ubrań i nosić je dłużej niż mieć pełną szafę, która nie do końca mi odpowiadają. Przez to jak już idę na zakupy to trafiam do sklepów gdzie rozsądek nie pozwala mi kupić więcej niż jednej rzeczy, a czasem nawet ta pojedyncza sztuka rujnuje mój miesięczny budżet.
Do tej grupy należą:
* torebki
* zegarki, okulary
* bielizna
* okrycia wierzchnie
* buty
Receptą na notoryczne niszczenie i gubienie tanich okularów okazało się być kupienie drogich – na górze Ralph Lauren, na dole wiadomo :) |
DIY
Jest jeszcze trzecie źródło rzeczy w mojej szafie (moje ulubione) – czasem szyję sama. Pewne elementy garderoby np. spódnice i sukienki są tak łatwe do zrobienia samodzielnie, że aż żal płacić za nie jakiekolwiek pieniądze w sklepie. Kiedy zabieram się za szycie wybieram sobie sama materiał – czy to ma być bawełna, wełna czy jedwab oraz jego kolor. Potem wybieram fason – na szczęście najbardziej podobają mi się te proste :) Później robię prototyp – np. odrysowuję na tańszej tkaninie zwykły t-shirt, trochę go zwężam, przedłużam, składam – ogólnie kombinuję, a potem zszywam i ewentualnie daję mamie do wykończenia detale. Fajna sprawa takie szycie – tylko raz dramatycznie mi sukienka nie wyszła, a tak to wszystkie były genialnymi strzałami w dziesiątkę – przechodziłam w nich całe ostatnie lato!
W tej przydługiej opowieści o mojej szafie chciałam pokazać, że fajnie jest mniej rzeczy, ale sprawdzonych i fajniejszych niż dużo byle jakich. Chcę też zaznaczyć – na prawdę są lepsze sprawy, na które można wydawać pieniądze niż nowe, ale słabe ciuchy z sieciówek co sezon. Inwestowanie w ubrania dobrej jakości jest super – gdy płacę więcej za rzecz, którą będę nosić dłużej wiem to wiem, że kupuję ją, bo naprawdę mi się podoba i chcę by to był związek na lata, a nie przelotna miłostka. Dzięki temu mogę zająć się ważniejszymi rzeczami niż rozmyślanie u progu zimy skąd zorganizować pieniądze na nowe ciepłe ubrania, bo zeszłoroczne się rozleciały/zmechaciły/popruły/są superniemodne etc.
Właściwie to chyba nie wyczerpałam tematu i mogłabym pisać i pisać dalej, ale post zrobił się dramatycznie długi i pora kończyć. Dajcie znać czy macie podobnie i co myślicie o takim podejściu do zakupów – jeżeli jakiś aspekt mojej “filozofii” interesuje Was bardziej to dajcie znać – postaram się rozwinąć go w przyszłości :)
Trochę tak z innej beczki, sieciówki mogą nauczyć nas matematyki. W liceum miałem koleżankę, której mama robiła zakupy tylko i wyłącznie w second handach, w efekcie była bardzo ładnie ubrana, jednak nie chodziła do normalnych sklepów bo jej szafa pękała w szwach. Kiedy na maturze było pytanie “kupujesz 2 bluzki przecenione o 40% ile procent mniej zapłacisz” ona nie znała odpowiedzi bo w życiu nie miała z tym styczności.
SH uczą matematyki też, bo trzeba umieć policzyć cenę za kilo :P
Do tego gdzie jest chodzę, jest kasa dla klientów, która od razu pokazuje ile zapłacimy. Ale mam respekt dla ludzi, którzy są już tak wyćwiczeni że przez trzymanie ubrań w rękach wiedzą ile to już kilko i ile zapłacą.
Ciężko zgaduje się ile kilo coś waży, ale np. jak już się dowiem, że coś ma 25 dag to jeśli wydaje mi się drogo to liczę ile zapłacę za to jutro :) Matematyka w życiu się przydaje częściej niż myślimy! :)
jak to się nie da? spodnie ok. 500 g, koszulka, koszula 50-150g w zależności od materiału, kurtka 1,2 kg :-)
Haha bardzo proszę:) Myślimy że taki system jest super, mam dokładnie te same dwie grupy, a do trzeciej ciągle się przymierzam, chociaż może nie w wersji samodzielnej, ale w opcji szycia na miarę. Sama przyjemność tak robić zakupy – a mówi to człowiek, który szczerze nienawidzi łażenia po galeriach handlowych.
Zachęcam Cię do spróbowania szycia – relaksuje jak mało co! Znasz ten blog? –> http://alicjahandmade.blogs… Dziewczyna prosto tłumaczy jak uszyć proste rzeczy – polecam :)
Co do szycia na miarę to też mam doświadczenie. Wychodzi drożej, bo sukienka to koszt w najlepszym wypadku ok. 150 PLN plus tkanina, ale na prawdę te rzeczy potem się kocha i nosi latami, bo są Twoje własne, jedyne i niepowtarzalne ;) Super sprawa!
Ja już jakiś czas temu obraziłam się na sieciówki ;) to jest CHORE żeby za jakiś głupi t-shirt marnej jakości płacić kilkadziesiąt złotych albo nawet trzycyfrową sumę. W second handach za dokładnie te same rzeczy płacę o wiele mniej. W zwykłych sklepach kupuję oczywiście bieliznę, okrycia wierzchnie, buty i marynarki (bo do tych jakoś nie mam szczęścia w CH). Czasami też inne rzeczy, ale tylko jeśli czymś mnie do siebie wyjątkowo przekonają.
Umiejętności szycia bardzo zazdroszczę, ja jestem całkowicie pozbawiona zdolności manualnych.
sama wyznaję podobną filozofię, z tym, że nie odważyłam się jeszcze na uszycie czegokolwiek, ale powiem szczerze – zachęciłaś mnie :D
Jakbyś chciała zaczynać przygodę z szyciem to polecam tego bloga: http://alicjahandmade.blogs…
Bardzo “łopatologicznie” wytłumaczone jak uszyć fajne, proste ubrania :)
dzięki wielkie! właśnie się biorę za wertowanie :)
Co masz na myśli pisząc o markach premium? Dla jednych będzie to Zara (a fe!!!), drugich Chanel a innych Tommy Hilfiger :) a może jakieś multibrandy? Z racji na naszą zbliżoną lokalizację – masz jakiś ulubiony łódzki second hand? :)
Dobre pytanie! Ja i moja językowa dokładność biłyśmy się ze sobą, czy napisać marki “luksusowe” czy “premium”. Uznałam w końcu, że ta druga opcja jest lepsza, bo jednak luksusowe to raczej Prada, Chanel czy LV. Za to premium oznacza po prostu coś więcej niż Reserved, Zara czy H&M, czyli marki luksusowe w powyższym rozumieniu też obejmuje. Po prostu chodzi o to, że bez większego żalu kupuję droższe i markowe rzeczy dobrej jakości (!!!), bo wiem, że posłużą mi bardzo długo, a jak się znudzą to zawsze znajdę na nie kogoś chętnego :) Co do łódzkich SH to gorąco polecam dwa… Czytaj więcej »
Ceny ciuchów w sieciówkach zaczęły mnie przerażać kilka lat temu, a zupełnie odstraszyły kiedy sama zaczęłam zarabiać na to, w czym chodzę. Kocham buszowanie w lumpach i chociaż nigdy nie przyzwyczaję się do atmosfery na dostawach, gdzie ludzie wręcz wyrywają sobie upatrzone na szybko ubrania, zawsze coś fajnego uda mi się wynaleźć. Od lat kupuję w ciuchlandach płaszcze i kurtki – mam w swojej kolekcji droższe i tańsze egzemplarze (patrząc na ich regularną cenę w sklepach), ale wszystkie są modne, niektóre praktycznie nowe, wyglądają super, noszą się świetnie, więc zapominam zupełnie, że każdy z nich kosztował nie więcej niż 30… Czytaj więcej »
Uwielbiam u Ciebie takie posty! Bo są mądre, życiowe ale też trochę osobiste. Taka mieszanka dla mnie jest zawsze ciekawa do czytania!
A co do tematu… W sieciówkach kupuję tylko podstawy (bielizna, podkoszulki na zimę, czasem porządne dżinsy), natomiast wyszukuję dobre jakościowo (dokładnie jak Ty – mniej a lepsze) rzeczy w fajnych butikach i outletach gdzie kupuję rzeczy np. Massimo D… za cenę H&… – takie zakupy lubię!
Pozdrawiam :)
Na dobry secon hand też trzeba trafić i mieć czas, żeby często do niego chodzić. Mi brakuje chęci, bo ogólnie kupowanie ciuchów mnie nie kręci (co nie znaczy, że nie lubię ich mieć). Podoba mi się filozofia slow fashion, chętnie bym coś jeszcze o niej przeczytała. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Em
Noooooooo pewnie, że tak mam :D np.: podczas ostatniego weekendowego pobytu w domu buszowałam z siostrami po “lumkach” i ustrzeliłyśmy kilka fajnych okazów – m.in. sweterek M&S oraz tunikę Zary. Niby nic i kosztowało łącznie trochę ponad 20 zł, ale jak cieszy oko ;) do tego przekonałam się, że kupując w sieciówkach, nawet w tych znanych i markowych*, często płaci się za metkę a nie za wysokiej jakości produkt. Fajnym bodźcem (i uważam, że równie ważnym!) jest ten zazdrosny błysk w oku innych dziewczyn i kobiet, gdy wychodzę z przymierzalni w upolowanym łaszku ;)) Wrażenia? Bezcenne! i powiedzcie mi wtedy,… Czytaj więcej »
Też nie lubię badziewnych rzeczy. Te lepsze, które mnie zachwycają i chodzę w nich latami (2-3) znajduję w SH.
jakie zegarki posiadasz lub polecasz? :)
Mam DKNY, Fossila, Omegę i Casio w drodze (jeszcze na poczcie :))
Świetny stosunek jakości do ceny mają zegraki Fossil i do tego bardzo modnie wyglądają! DKNY są trochę droższe, ale równie fajne. Za to zegarki Michael Kors uważam za przereklamowane, równie ładny design można kupić właśnie od DKNY albo Fossil’a za pół ceny!
Odradzam kupowanie w sieciówkach (River Island, H&M, New Look itp.) Są one na poziomie chińskich zegarków z allegro, a kosztują 150 pln zamiast 20!
Inne dobre i niedrogie marki to Timex i Swatch – tam zdecydowanie kupisz coś sprawdzonego :)