Zapytałabym Was czy marzyliście kiedyś o własnym biurze, ale w sumie nie spodziewam się żadnej odpowiedzi na “nie” więc lepiej sformułuję to pytanie inaczej: ile razy marzyliście o własnym biurze? :) Ja chyba milion i to już od dziecka! W dzisiejszym poście z serii “Historie Waszych biznesów” poznacie Emilkę, która już biuro ma! Opowie Wam w jaki sposób do niego doszła, ale też czym się zajmuje, dlaczego właśnie tym i co najbardziej lubi w pracy na własny rachunek! Oddaję jej głos :)
E for EventEmilka for Event
Czemu event? Bo zaczęło się od bardzo, ale to bardzo wielu papierowych żurawi origami przygotowanych z okazji eventu solidnego kalibru – wesela. Był to jednak tylko formalny początek – w rzeczywistości musiało się to rozpocząć w poprzednim życiu, kiedy to bez wątpienia byłam Japonką, najpóźniej na etapie życia płodowego – rodzice nie są pewni, czy przyszłam na świat z nożyczkami czy z ołówkiem w ręku, pewne jest, że rysowanie opanowałam szybciej niż chodzenie.
Twórcze zapędy postanowiłam przekuć w zawód: z wykształcenia jestem architektem krajobrazu i przez jakiś czas pracowałam w nawet w swoim fachu, w pracowni w Warszawie. Z czasem zdecydowałam się na samodzielność i wróciłam do rodzinnego Olsztyna, by otworzyć własną firmę, oczywiście w zielonej branży. W międzyczasie oprócz zieleni zaczęłam robić projekty graficzne, z dnia na dzień coraz więcej. Kolejnym punktem zwrotnym było wesele mojej siostry, na które własnoręcznie złożyłam dużo, bardzo dużo żurawi origami (przyjmijmy, że równy tysiąc, bo 1000 żurawi na weselu oznacza szczęście młodej pary). Zanim się obejrzałam prawie całkowicie zapomniałam o architekturze krajobrazu, przegrała ona z kretesem walkę z grafiką i dekoracjami. Nie żałuję ani trochę! E for Event to zatem działalność dekoratorska i graficzna.
Czym się zajmuję w tym momencie? Różne projekty spływają z każdej strony – głównie identyfikacja – logotypy, wizytówki, etykiety, druki. Jestem teraz w takim momencie, że mogę zajmować się tym, co naprawdę czuję, nic na siłę. Pracuję nad bardzo fajnymi projektami. Jest lepiej niż dobrze! Do tego dochodzi blogowanie, które zajmuje mi trochę czasu i zmusza do ciągłej kreatywności i wiecznego szukania pomysłów.
Blog to moja forma reklamy. Początkowo miał być bardzo pracowy i dekoratorski. Miałam na nim pokazywać zdjęcia z papierowych realizacji. Bardzo szybko stał się po prostu lifestylowy – oprócz dekoracji i rezultatów graficznych zleceń wrzucam tam fajne momenty mojego życia, przepisy na moje ulubione potrawy, zdjęcia z wyjazdów, spotkań, inspiracje i moje papierowe DIY. To jest dobre miejsce, żeby mnie poznać, ale też żeby zobaczyć, czym się zajmuję. Dużo klientów trafia do mnie właśnie za pośrednictwem bloga. Dzięki niemu prowadzę warsztaty, na których prezentuję możliwości papieru. Blog to też w końcu element blogosfery – spotkania blogerskie to jest to! Uczestniczę i organizuję takie spędy z radością. Rozwijam się blogowo cały czas, to jest stały element mojego życia.
Grafika + dekoracje + blog = E for Event.
Kolejny etap mojego freelancerskiego życia rozpoczął się w lutym tego roku. Wynajęłam z koleżanką biuro i to był strzał w 10! Własne biuro to taki symbol uporządkowania, oddzielenia pracy od życia prywatnego – i to się sprawdza. W biurze pracuje mi się świetnie, czuję, że to był początek pozytywnych zmian, bo wraz z biurem pojawiła się nowa energia i nowe możliwości. Dodatkowo okazało się, że biuro to idealne miejsce do tworzenia postów DIY na bloga. Polecam takie rozwiązanie wszystkim freelancerom pracującym w domu!
Freelancer – według mnie jest to najlepsza forma zatrudnienia na świecie. Pracy jest dużo, czasem bardzo. Godziny mocno ruchome (raczej ich więcej niż mniej), czasem w święta, często w weekendy, bardzo często na przedwczoraj. Wypłata nie wpada regularnie, więc nigdy nie wiadomo, jak będzie wyglądał kolejny miesiąc. To jest jednak jedyny minus, ginący w morzu plusów. Pracę mogę zabrać wszędzie – brzmi to jak z pisemka dla freelancerów, ale pracowałam już siedząc w kawiarniach, w wielu miastach, o różnych porach. Dbam o klientów, i jak najwyższą jakość tego, co i jak projektuję, zlecenia wpadają więc bardzo często i klienci wracają. Nie do przecenienia jest to, że robię to, co lubię. Moje hobby stało się moją pracą. Bardzo odpowiada mi też to, że między kolejnymi godzinami pracy przy komputerze mogę zagrzebać się w papierze i przygotować dekoracje czy inne jakieś cuda z papieru. Nie muszę się ograniczać, lubię tę różnorodność.
Wszystkie zdjęcia pochodzą od Emilki :) |
Taki styl pracy, a właściwie życia, daje mi spokój, radość i ogromną satysfakcję. Czy nie tak powinno to wyglądać? :)
www.eforevent.pl www.eforevent.tumblr.com www.eforevent.blogspot.comBrawo Emilko! Dziękuję za tę historię i podejrzewam, że moi czytelnicy też, prawda? :)
[infobox maintitle=”Chcesz pokazać się w serii Historie Waszych biznesów?” subtitle=”Nic prostszego! Napisz swoja historię, załącz zdjęcia, grafiki, co uważasz za stosowne i wyślij na adres catherine@theowner.co! Więcej o tym na co zwrócić uwagę przy spisywaniu historii przeczytasz tutaj (kilknij!).” bg=”red” color=”black” opacity=”off” space=”30″ link=”https://kasiapszonicka.pl/2013/06/mam-taki-pomysl/”]
[…] jest styczeń. Trafiam na bloga Kasi i jej tekst o Emilii. Składam wszystkie klocki i napisałam do Emilii maila, że tak naprawdę to nic nie wiem, nie […]
Emilkę odwiedzam od dawna i uwielbiam jej pracę, nie mówiąc już o tym, jak zazdroszczę jej takiej fajowej pracy ;)
Istnie inspirujący blog :D
Piękne! Uwielbiam te kwiaty-chmurki pod sufitem. Już trafiłam gdzieś na Emilkę :)
Logo mlecznej krowy jest według mnie majstersztykiem!
Zdecydowanie! :)
Jejku, już pędzę na bloga tej Pani! Dzięki za ten wpis :) uwielbiam takie rzeczy, wkrótce będę organizowała własne wesele, przygotowuje się do założenia firmy więc może jakaś współpraca z Emilią nastąpi :) w końcu to imienniczka mojej mamy! :)
Aż się rozmarzyła. Hakie historie mnie uskrzydlają.
Klawiatura mi oszalała. Wybacz błędy:)
oj! chyba już po biznesie….. :-(