Jeśli czyta mnie ktokolwiek, kto nie ma żadnych zadań odkładanych na „wieczne jutro” to proszę koniecznie się do mnie odezwać! Człowieku, tyle pytań bym do Ciebie miała! Niestety (i dla mnie, i dla Was) taki ktoś najpewniej nie istnieje (albo istnieje, ale jest zbyt zajęty wykonywaniem zadań ze swojej listy, by czytać blogi) więc musimy sobie radzić sami.
Jednym z bardziej irytujących problemów, które przeszkadzają mi w skupieniu są tak zwane NWdGZ (Nagle Wpadające do Głowy Zadania). Nie cierpię ich z dwóch powodów: raz, że mnie rozpraszają, a dwa, że psują mi humor – choćbym nie wiem jak zadowolona była z tego co robię w danej chwili albo z osiągnięcia sprzed godziny – takie zaległe zadanie, gdy wpada do głowy szepcze przy okazji „nie jesteś wcale taka fajna skoro jeszcze mnie nie załatwiłaś”! Jak sobie z takim gościem radzić? Jak go „załatwić”? :) Wcale nie tak trudno!
Jak rozprawić się z zaległymi zadaniami?
Krok 1
Jeśli takie zadanie właśnie wpadło Ci do głowy, od razu je z niej wyrzuć! Prosto na osobną kartkę zwaną listą spraw zaległych. Swoją drogą pisałam o tym już kiedyś przy okazji moich sposobów na skupienie, pamiętasz?
Krok 2
Wyznacz specjalny dzień na realizację takich zadań. W moim przypadku jeden dzień w miesiącu jest wystarczający, ale w zależności od ilości spraw możesz potrzebować go wyznaczać częściej lub rzadziej – zrób jak Ci wygodnie! W miarę możliwości przygotuj sobie wcześniej wszystkie niezbędne narzędzia do wykonania zadań (np. koperty do listów, igłę i nitki do poprawek krawieckich, numery telefonów do osób, do których masz zadzwonić itp.)
Krok 3
Gdy nadejdą sądne 24 godziny zabierz się do pracy. Wyznacz sobie 3 rzeczy o najwyższym priorytecie i nimi zajmij się w pierwszej kolejności. Gdy skończysz wyznacz kolejne 3 najważniejsze zadania i doprowadź je do końca. Jeśli starczy Ci czasu zajmij się następnymi trzema.
Krok 4
Jeśli zostały Ci jakieś niezałatwione sprawy, a dzień się skończył zostaw je na liście i wróć do kroku 2.
Krok 5
Na koniec dnia ciesz się sukcesem! Przy okazji, popatrz na listę załatwionych spraw i zastanów się czy warto było je tak odkładać i psuć sobie przez nie humor?
Uwaga: Na dzień spraw zaległych nie planuj niczego co nie jest zaległe! Bieżące sprawy mogą poczekać do jutra i raczej nic im się nie stanie
Zalety tego rozwiązania:
- pozbywasz się problemu NWdGZ (rozwinięcie skrótu znajdziesz wyżej :)), które potrafią wybić z rytmu pracy nawet najbardziej skupioną osobę,
- załatwiasz zadanie,
- po załatwieniu wszystkich zaległości otwierają się bramy czasu i nagle okazuje się, że spokojnie starcza go, by zrobić tym razem coś na zapas!
- ból “odkładania na jutro” mija :)
Stosujesz coś podobnego? A może to właśnie Ty nie masz żadnych zaległych zadań? Tak czy inaczej daj znać w komentarzach!
PS. Czy jesteś wśród pierwszych osób, które zapisały się na blogowy newsletter? Jeśli nie, to w kolumnie po prawej stronie znajdziesz formularz, dzięki któremu możesz dołączyć te tej grupy – całkowicie za darmo i bez kruczków (#takaokazja ;))
“(…) takie zaległe zadanie, gdy wpada do głowy szepcze przy okazji „nie jesteś wcale taka fajna skoro jeszcze mnie nie załatwiłaś”!”
Mocne :D
Jakbym słyszała ten sam głos! ;-D
Oczywiście, że są sprawy niezałatwione. Czasem mnóstwo. Przyznam, że pierwszy raz mam taki sam sposób rozwiązywania czegoś jak Ty. Tylko u mnie ten dzień jest raz w tygodniu, bo jestem strasznym leniem i muszę częściej się ogarniać.
Raz w tygodniu to też ekstra! Może masz więcej zadań po prostu ;) Poza tym, ja już mam doświadczenie i ogarniam na codzień co się da – mimo wszystko jakieś “ogony” zawsze zostają :D
Odkładanie spraw na później to moja największa porażka. Niestety czasem się zdarza :-(
Zazwyczaj na koniec tygodnia zbieram sprawy do załatwienia i nadaję im priorytet, przypisuję do konkretnego dnia. Na koniec tygodnia wszystko z priorytetem 1 musi, ale to absolutnie musi być wykonane. Jeśli coś z innych nie zostało wykonane to “przechodzi” na następny z numerem 1. Działa :-)
Dzieki za ten wpis, zawsze razniej wiedziec, ze nie tylko ja mam “ogony”. Jutro sie za nie w koncu wezme.
Może i nie mam spraw odkładanych na “wieczne jutro”, ale dzień jest czasem za krótki i sprawy same się przekładają;) Robię je w pierwszej kolejnosci dnia następnego, ale wtedy inne zadania “przechodzą” dalej i tak w kółko się gonię. Są jednak i takie dni kiedy wszystko jest załatwione i spokojnie mogę isć na kawę z koleżanką:)
Moje sposoby na załatwienie wszystkich spraw to: wczesne wstawanie, pisanie planu w kalendarzu dokładnie co do godziny i ustawiene przypomnień piskliwym dzwonkiem (wtedy na pewno wiem, że trzeba cos zrobić;)).
Sprawdzone,potwierdzone! U mnie ten mechanizm wygląda bardzo podobnie :)
Dobry pomysł, żeby wyznaczyć sobie konkretny dzień na realizację zaległych zadań. Mój chyba musi nadejść!
Bardzo przydatny wpis. Podobny pisałam u siebie całkiem niedawno. Podoba mi się pomysł by jasno określić jeden dzień w miesiącu na realizację takich odwlekanych zadań.
Dzięki! Podrzuć linka do siebie jak chcesz, pewnie znajdzie się ktoś kto chętnie go przeczyta (ze mną na czele!) :)
http://www.bilibworld.blogspot.com mam nadzieję, że znajdziesz coś dla siebie :)
Jestem tu chyba pierwszy raz i już postanowione, zostaję na dłużej. Mój sądny dzień właśnie nadszedł, co zrobione, to zrobione. Więc nie przedłużając komentarza biorę się do pracy ;).
Staram się robić jedną “ważną” rzecz dziennie. Nic więcej. Najlepiej z samego rana, po śniadaniu. Jeśli to jest coś do zrobienia na komputerze ustawiam program, który moderuje dostęp do internetu (żebym się nie rozpraszał buszowaniem po Fejsbukach i innych takich) i robię to.
Na stojąco. Na siedząco mam gorsze skupienie. Nie odbieram przed tym maili, one potrafią rozproszyć uwagę.
Jak najbardziej masz rację! Problem w tym, że ja nigdy spraw zaległych nie odkładam specjalnie na TEN dzień – to dzieje się samo (“jutro, zrobię to jutro”) i jest tak bardzo przeze mnie tak bardzo pożądane jak kosmici w ogródku :)
Witaj, zajrzałam przypadkiem i zostaję:) a przy okazji zaczynam listę spraw zaległych.