Dawno nie było na blogu żadnego posta z serii Historie Waszych biznesów, prawda? Dlatego radością otworzyłam maila od jednej z moich stałych czytelniczek (jest tak aktywna w blogowej społeczności, że znam ja z imienia, nazwiska i biznesu :)), która zaproponowała, że opowie Wam o swojej przedsiębiorczej drodze!
Uwielbiam czytać historie biznesów, takich jak dzisiejszy – których drogę miałam okazję obserwować. To bardzo budujące! Sukces z dnia na dzień nie istnieje, ale taki z roku na rok już zdecydowanie tak! Małymi krokami i mądrą pracą można w ciągu roku osiągnąć bardzo wiele! Pamiętajcie o tym przy planowaniu celów na 2016 :)
Zapraszam na historię Diany z Energia Tłumaczy!
“Cześć, mam na imię Diana. Jestem przedsiębiorcą” – tak od jakiegoś czasu witam się z nowo poznanymi ludźmi. A zaczynałam „tylko” jako tłumaczka dwóch języków europejskich. Dziś chcę opowiedzieć Wam o tym, jak przeszłam od świadczenia usług do przedsiębiorczości, znalazłam niszę i dotarłam do momentu, w którym prowadzę dwa sklepy internetowe, blog i świetnie prosperujący biznes tłumaczeniowy.
Najważniejsze są wiarygodność i autentyczność. Gdy pewni siebie pokazujemy innym, że potrafimy coś zrobić, zdobywamy klientów, rozwijamy się i mamy energię do dalszego działania. Dlatego myśląc o tym, co dalej z moją działalnością gospodarczą, nie brałam pod uwagę zupełnej zmiany kierunku. Dobrze jest robić to, na czym się znamy i co sprawia nam przyjemność.
Gdy w 2012 r. zakładałam działalność gospodarczą, miałam 24 lata i pełno wiary w to, że się uda. Zasada była prosta: najpierw zakładam firmę i stwarzam warunki do prowadzenia biznesu, potem przyjdą klienci. Po kolei, jeden po drugim. Jako tłumaczka zaraz po studiach nie miałam wielkiego wyboru. Mogłam jak część kolegów i koleżanek zupełnie zmienić branżę. Albo podpisywać umowy o dzieło czy zlecenie po każdym tłumaczeniu. Jednak zależało mi na biznesowej wiarygodności i pokazaniu, że „stać mnie na firmę i na ZUS” nawet jeśli wciąż dorywczo udzielałam korepetycji, by się utrzymać.
Ta strategia się sprawdziła – szybko zaczęło przybywać mi klientów, podpisałam stałą umowę z dużą firmą z mojej wymarzonej branży. Ale w głowie miałam pełno pomysłów na różne działania i jedyne, co mnie powstrzymywało przed ich realizacją to fakt, że brakowało mi wzorców do naśladowania. Tłumacze rzadko są przedsiębiorczy. Myślenie, że mając działalność trzeba wejść w rolę CEO to bardzo świeża koncepcja. Dlatego gromadziłam pomysły i skupiałam się na ugruntowaniu swojej pozycji na rynku tłumaczeń. Krok po kroku.
Przełomowym dniem był dla mnie 13 marca 2014 r. – TEDx Warsaw i masa inspirujących wystąpień, mówców, którzy emanowali poczuciem sprawczości i pasją. Z minuty na minutę sama miałam coraz więcej pomysłów, jak kreatywnie podejść do tego, co robię i rozwiązać problemy kolegów i koleżanek z branży. I choć dla osób spoza tego kręgu mój flagowy produkt może wydawać się dość zwyczajny, to pierwszym co wzięłam na tapetę był… notatnik.
Notatnik tłumacza ‒ taki, który mieści się w ręce i w którym można mnóstwo zapisać; którego kartki nie rozlecą się na scenie podczas długiego przemówienia, który będzie lekki i dobrze zaprezentuje się w różnych okolicznościach. Nie wyobrażacie sobie, że do tej pory nie było ani jednego notatnika, który spełniałby te oczekiwania. Postanowiłam to zmienić.
Po ośmiu miesiącach od założenia sklepu Energia Tłumaczy i po półtora roku od pierwszego pomysłu na ten biznes prowadzę już nie jeden, a dwa sklepy. Najnowszy to translatortoolbox.com, wersja międzynarodowa, czyli platforma, na której docieram do tłumaczy na całym świecie. Daję im produkty, na które zasługują ze względu na swoją ciężką pracę. Takie, które sprawiają, że pracuje im się wygodniej i przyjemniej.
Sklep i moje produkty wypełniają niszę na rynku, co ma sporo plusów, ale też minusów – wiadomo, że zasięg i grono potencjalnych klientów są ograniczone. Dlatego muszę dobierać odpowiednie narzędzia i metody, by do nich docierać i by ten pomysł codziennie przekuwał się w sprawny i dochodowy biznes.
Przygoda z otwieraniem pierwszego polskiego sklepu i drugiego międzynarodowego wiele mnie nauczyła. Przede wszystkim zyskałam ogrom wiedzy na temat marketingu, mediów społecznościowych, blogowania, ale też produkcji, tworzenia prototypów i myślenia projektowego. Jakie mam dla Was rady, jeśli też chcecie zacząć działać w niszy?
Po pierwsze pamiętajcie o podstawowej zasadzie: lepiej zacząć zanim będziecie gotowi, ale… zacząć tanio. Na samym początku, gdy jesteście w fazie myślenia o biznesie i planowania kanałów dotarcia do klientów, marketingu, modelu biznesowego, nie warto wydawać mnóstwa pieniędzy zbyt pochopnie. Szybko może się okazać, że początkowe decyzje były błędne. Mnie to spotkało przy wyborze platformy, na której stawiałam sklep internetowy. Posłuchałam kilku doradców, którym podpowiadali wcześniej inni doradcy, którym pewnie też wcześniej ktoś coś zareklamował i podpowiedział, po czym wydałam sporo pieniędzy na rozwiązanie, z którego nie byłam w stu procentach zadowolona. O tym przekonałam się trochę później. Musiałam przełknąć tę “porażkę” i działać dalej. Trudno, teraz wiem już, że do podejmowania decyzji w sprawach związanych z inwestycjami trzeba mieć sporo wiedzy, a nie tylko intuicję.
Po drugie nauczcie się świętować sukcesy. Nic tak nie dodaje optymizmu i motywuje jak świętowanie. U mnie pierwsze sukcesy to: sprzedanie setnego notatnika, stworzenie etui dla tłumaczy przysięgłych czy moment, w którym zauważyłam, że przestaję rozpoznawać nazwiska klientów w sklepie, bo kupują u mnie tłumacze, których nigdy nie poznałam. Każda wysyłana paczka to dla mnie jeden tłumacz, którego pracę ułatwiłam dzięki produktom ze sklepu Energia Tłumaczy – morze satysfakcji!
Przedsiębiorczość tym różni się od świadczenia usług, że pozwala współtworzyć rzeczywistość i zarabiać na rozwiązywaniu autentycznych problemów innych ludzi. Póki co to dla mnie świetna przygoda.
Dziękuję w moim i Waszym imieniu Dianie za podzielenie się historią. Jak widzicie, specjalizacja w branży typowo usługowej nie musi zamykać drogi do rozwijania biznesu – wystarczy podejść do tematu kreatywnie i przedsiębiorczo!
Myślę, że przed autorką jeszcze wiele sukcesów – trzymam za nią kciuki :)
[infobox maintitle=”Chcesz pokazać się w serii Historie Waszych biznesów?” subtitle=”Nic prostszego! Napisz swoja historię, załącz zdjęcia, grafiki i wyślij na adres catherine@theowner.co! Więcej o tym na co zwrócić uwagę przy spisywaniu historii przeczytasz tutaj (kilknij!).” bg=”red” color=”black” opacity=”off” space=”30″ link=”https://kasiapszonicka.pl/2013/06/mam-taki-pomysl/”]
Uwielbiam ten cykl na Twoim blogu. Historie jak ta uczą i motywują :)
Świetny tekst i inspirująca historia. Jestem nauczycielem angielskiego w ciąży i już teraz myślę o własnym biznesie związanym z tą dziedziną. Twoje teksty wiele mi podpowiadają i wyjaśniają. Dziękuję:)