Do refleksji na ten temat skłoniły mnie drugie urodziny mojej córki, które obchodzimy w tym tygodniu. Zadziwiająco dobrze pamiętam pierwsze posty z serii #BiznesMamy, pewnie dlatego, że towarzyszyła im tona uczuć – dodam, że mieszanych. Już na początku zdecydowałam się, że w tej serii będę opisywać swoje ogólne doświadczenia, ale nie dążenie do jakiegoś idealnego scenariusza.
Z jednej strony nie chciałam mnożyć nierealnych wyobrażeń pod tytułem: „na macierzyńskim stworzyła biznes wart miliony”. Z drugiej jednak, mocno wierzyłam, że skoro tylu młodym mamom udaje się działać na swoim, to i mi się może udać. A skoro dysponuję blogiem to mogę o tym opowiedzieć. Szczególnie, że mam interesującą perspektywę kogoś kto przed narodzinami dziecka był bardzo aktywny. Czy to się zmieni? Czy aktywna działalność będąc mamą będzie w ogóle możliwa?
W tym poście opowiem Wam trochę o moich wrażeniach po dwóch latach biznesowego działania z dzieckiem na ręku. Oczywiście bez lukru, w takim charakterze jaki od początku przyświeca tej serii!
>> Zobacz całą serię #BiznesMamy
Czy #BiznesMamy jest w ogóle możliwy? Jak to ogarnąć?
Na początek dobra wiadomość! Ogólnie uważam, że tak – możliwe jest działać biznesowo będąc mamą małego dziecka. Przez ostatnie dwa lata poznałam dziesiątki (!!) zdeterminowanych mam, które niezależnie od swojej aktualnej sytuacji postanowiły budować własną firmę. We wszystkich rozmowach przewijał się jeden mianownik…
…nie jest to łatwe, ale spokojnie da się iść do przodu!
Z jednej strony bawią mnie wszelkie teksty „o ho ho, poszłam do pracy dwa tygodnie po porodzie”, bo kto tam był wie jak to możliwe (i wygodne i komfortowe – to dopiero o ho ho :)). Z drugiej jednak muszę przyznać, że w pierwszych tygodniach po urodzeniu Oli to właśnie myśl o tym, że kilka metrów ode mnie czeka komputer a w nim praca i MOJE zadania dawał mi psychiczne oparcie.
Moje życie owszem, zostało wywrócone do góry nogami, ale nadal miałam w nim kryjówkę, w której mogłam się schować, gdzie jestem ja i tylko ja. Nie żebym jakoś bardzo potrzebowała uciekać, ale taka opcja „wolności” naprawdę dużo mi dawała. Problem polegał jednak na tym, że jeszcze nie umiałam z niej korzystać :)
Nie nauczysz się tego od razu.
Ostatnie dwa lata jawią mi się jako czas bezustannej nauki żonglowania i zarządzania zadaniami. To była też nauka odpuszczania.
Z czasem gdy moja córka rosła i rozwijała się, jej potrzeby były inne więc w zasadzie ta organizacja, którą dopiero co sobie wypracowałam, za kilka miesięcy była już nieaktualna…
Działania biznesowe w takich warunkach to istny rollercoaster. I trzeba się nauczyć nie tylko na nim jeździć, ale również jak nim kierować. Daj sobie na to czas! Jak jednak iść do przodu mimo tak niepewnych warunków?
Małe kroczki to złoto.
Pisałam o tym wiele razy i dziś mogę podkreślić to z potrójną siłą. Przy ilości czasu i siłach jakimi dysponujesz jako #BiznesMama, strategia „małe kroczki” aka „byle do przodu” uratuje niejeden projekt. Nieważne, że masz wolne tylko 15 minut, nieważne że finał zadania się opóźni – najważniejsze, że będzie zrobione!
Musisz się dogadać sama ze sobą.
To nie jest łatwe. Bo jak to tak? Opóźnienie? Niedokończone zadanie? Jak to przez cały dzień dla mojego biznesu zrobię tylko tyle, że wykonam jeden telefon? Albo jeden risercz? No tak to.
Oczywiście super jeśli będziesz mieć więcej czasu i coś skończysz, a może nawet zaczniesz coś nowego. Takie dni też będą! Niestety tych, o których wspominam na początku będzie sporo. I Twoim zadaniem będzie tak dogadać się ze sobą, by nie wpłynęły one na Ciebie zbyt negatywnie.
Dobrze jeśli ustalisz priorytety. Czy praca może być czasem ważniejsza niż czas spędzony z dzieckiem lub z mężem? Jeśli tak to w jakich przypadkach? Jeśli masz do wyboru popracować albo przygotować kolację to zajmiesz się zadaniami i zarządzisz, że mąż ma zrobić kanapki czy weźmiesz się za gotowanie?
Celowo nie oceniam żadnego rozwiązania, bo to nie o to chodzi. Ja sama w zależności od humoru wybiorę opcję pierwszą albo drugą (gotowanie mnie bardzo relaksuje :)). Ważne jest by znać siebie na tyle by nie biczować się, gdy wybierasz jedną równie ważną opcję zamiast drugiej. Tak to już będzie. W kwestii łączenia pracy z macierzyństwem naprawdę trudno jest zjeść ciastko i nadal mieć ciastko…
Potrzebujesz pomocy.
Mówię Ci to ja: uparty człowiek, który na początku nie miał pomocy prawie żadnej (bo po co), a teraz ma małą drużynę – jest niebo a ziemia!
Na początku wszystko chciałam i robiłam sama. Wszystko! Opieka nad dzieckiem, praca, gotowanie, pisanie, tworzenie, sprzątanie, zakupy i wiele innych. Nietrudno się domyślić, że doba była na to za krótka. W efekcie z mało czego byłam zadowolona, w żadnej dziedzinie nie szło mi tak jak chciałam i wszędzie miałam zaległości.
Jeśli myślisz o łączeniu własnego biznesu z byciem mamą, lepiej przygotuj się że prędzej czy później będziesz musiała poprosić o pomoc. Paradoksalnie, życzę Ci żeby ten moment przyszedł szybciej. Szczególnie jeśli Twoja działalność okaże się sukcesem! O ile w matczynej codzienności (która bywa z gumy :)) jest miejsce na większość z powyższych zadań, to gdy pojawia się biznes sytuacja może się nagle zmienić. Uwierz mi – nie chcesz wybierać w czasie drzemki Twojego bobasa, czy ugotujesz sobie obiad czy odpiszesz na zaległe maile (chociaż wiesz, że i tak nie uda Ci się na wszystkie…). Tak nie musi być!
Pewne rzeczy są do usprawnienia, możesz się lepiej zorganizować i przez to zaoszczędzić czas, ale niestety wiele jest nie do przeskoczenia i tylko czyjaś pomocna dłoń je uratuje.
Bezwzględnie: nie porównuj się do innych!
Może to co zaraz usłyszysz zabrzmi trochę brutalnie, ale gdybym usłyszała następne zdanie na samym początku mojej drogi #BiznesMamy to na pewno byłaby ona łatwiejsza.
Załóż klapki na oczy i idź do przodu.
Nie oglądaj się na boki, nie sugeruj się jak idzie innym. Sytuacje mam pracujących nad własnymi biznesami potrafią być tak różne! I to nie tylko ogólnie, ale również na poszczególnych etapach ciąży i życia dziecka. To są rzeczy nieporównywalne. Masa czynników dzieje się „za zamkniętymi drzwiami” albo jeszcze głębiej – w głowie mamy. To co widzisz to tylko wierzchołek góry. Pod nim są setki spraw i myśli, o których nie masz pojęcia. Porównywanie się z tym niedość, że nic nie wnosi to zwyczajnie szkodzi.
Rozkręcanie biznesu będąc jednocześnie mamą małego dziecka to ogromne wyzwanie, ale ani ja ani tysiące dziewczyn, które to robią nie podejmowałyby go, gdyby nie było warto.
To jest trochę jak życie z dzieckiem. Bywa ciężko, ale satysfakcja, która z tego płynie jest ogromna. Ja Ci w tym miejscu życzę satysfakcji z wielu źródeł :) Nie będzie to łatwe, ale spokojnie dasz radę iść do przodu!
Źródło zdjęcia głównego: Kaboompics
Jestem właśnie na tym etapie na którym ty byłaś 2 lata temu…malutkimi krokami rozwijam swoją firmę…Zdecydowałam,że biorę życie w swoje ręce. To faktycznie nie jest proste kiedy masz dwoje dzieci, dom, męża, kota i pasje, które chcesz realizować, dlatego trzeba dopasować możliwośći do aktualnej sytuacji. Dlatego nie ważne czy postępy idą wolno, grunt,że idą i są ku temu możliwośći.
Mam nadzieje,że za jakiś czas sama stworzę wpis #biznesmamy i podzielę się swoimi spostrzeżeniami na ten temat.
Pozdrawiam!
Trzymam kciuki za sukcesy Agnieszko! :)
Ja mam starszego ponad 1,5 roku i małego noworoda (tak, szalona ja, ale chciałam w jednym “ciągu” projekt prokreacja mieć za sobą :D). Jest ciężko, ale tak jak napisałaś, kluczowe to brak porównywania się z innymi + dodałabym jeszcze realistyczne planowanie. Ja np. przy dzieciach nauczyłam się planować tygodniowo, nie dziennie. 3 priorytety plus ok. 10 zadań pobocznych na tydzień. Jak zrobię same priorytety to już jestem szczęśliwa ;) Nie da się co do godziny z dzieckiem przewidzieć, kiedy będzie ten moment na pracę, dlatego kluczowe jest mieć w zanadrzu listę czynności do zrobienia, a nie w szale i z… Czytaj więcej »
Wow! Gratulacje :) Zdecydowanie, realistyczne planowanie przy dzieciach nabiera nowego wymiaru. Bo kto by pomyślał, że praca drobnymi kroczkami to coś realnego. Ciężko się na taką przerzucić przyzwyczajonym do pracy po 8 godzin dziennie :)
Dzieki za ciekawe historie.
:)
Bardzo dobry artykuł :) Czasami porównywanie się do innych może rozszerzyć nam horyzonty, ale czasami warto po prostu iść do przodu :)
Ja wypowiem się na moim przykładzie – jest możliwy. Mój facet normalnie pracuje, a ja siedzę w domu z naszą dzidzią i stworzyłyśmy swoją małą lokalną markę ubrań. Mam stały kontakt z krawcową, tworzę nowe rzeczy… Wszystko idzie tak jak powinno, Trzeba tylko uwierzyć w siebie i znaleźć jakąś działkę, która nas interesuje i robić to co się kocha.
Jestem w tej chwili w trakcie rozwodu, z trzyletnim dzieckiem i muszę wszystko zacząć od nowa. Mam już biznesplan, teraz muszę przejść do realizacji i otwarcia firmy. Mam nadzieję, że się uda, bo chcę być w końcu w pełni samodzielna.