Stało się! Minął pierwszy kwartał życia mojej córki! I też pierwszy kwartał łączenia pracy z działalnością biznesową! Jak ten czas wyglądał? Jakie mam wrażenia i wnioski? O tym dziś, w kolejnym poście z serii #BiznesMamy :)
Historii mam, które w ciąży lub po urodzeniu dziecka odnalazły swoją drogę biznesową jest wiele. Nie znalazłam jednak ANI JEDNEJ, która opowiada o ciąży jaka ją zastała przy prowadzeniu biznesu. A nie wierzę, że żadna nie miała równie niespodziewanych przeżyć co ja!
Stąd decyzja o napisaniu tej serii. Chcę Wam opowiedzieć jak na moje przedsiębiorcze życie wpłynęła najpierw wiadomość o ciąży, potem jej początki i jak dalej rozwijała się sytuacja. Co było dobrym pomysłem, a co mogłam zrobić lepiej? Co straciłam, co zyskałam? Co mnie zaskoczyło? Co pomogło w pracy a co przeszkodziło?
Chcę się podzielić moim doświadczeniem, żebyście nie popełnili (chociaż tu chyba powinno być „nie popełniły”) moich błędów.
W ramach serii #BiznesMamy ukazały się następujące posty!
- #BiznesMamy – Wstęp
- #BiznesMamy – Trudne początki
- #BiznesMamy – Ciąża – Przetrwać, pracować i nie zwariować?
- #BiznesMamy – Nasze pierwsze tygodnie razem (to dziś! :))
- …a dalej zobaczymy :)
Miesiąc pierwszy
Moje dziecko juz od pierwszych godzin życia okazało się idealne. Dogadujemy się świetnie, komunikujemy się na migi, mrugnięcia oka i nieliczne płaczki. Jednak z perspektywy mojej pracy, okazało się, że ma jedną maleńką wadę fabryczną – jest nieodkładalne :)
W sumie, mogłam się tego spodziewać – znam siebie, znam mojego męża – lubimy naszą wzajemną atencję! Ciężko oczekiwać, że dziecko będzie inne. A jednak, miałam nadzieję, że będzie czasem przejawiało chociaż minimalną potrzebę zajęcia się same sobą. Niestety nie. Przez pierwszy miesiąc najlepszym zajęciem, uprawianym najchętniej 24/7, był cyc mamy!
Dzięki karmieniu piersią miałam duuuużo czasu na research. Do tej pory czas pracy zwykle wolałam poświęcać na tworzenie. Przyswajanie nowości zostawiałam na inne okazje, zwykle „przy okazji”, czyli na wieczne „kiedyś”. Okazało się, że karmiąc małą mam tonę czasu na czytanie! Zaopatrzyłam się więc w nowy, pojemny power bank, ściągnęłam potrzebne aplikacje na telefon i… zabrałam się za lekturę.
Aplikacje, które ułatwiły mi to zadanie:
– Bloglovin’ – aktualności na czytanych przeze mnie blogach.
– Legimi – moja ukochana aplikacja do czytania eBooków. Za niewielką opłatą (już od 6,90 zł) daje dostęp do ogromnej biblioteki książek!
– Pocket – tutaj lądują wszystkie linki, które chcę przeczytać, ale akurat w danej chwili nie mam czasu.
– Facebook i jego opcja „Zapisz na później” – tak samo jak w przypadku Pocket, tylko stosuję ją do linków, które znajduję na Facebooku.
Pierwsze dwa tygodnie minęły nam naprawdę ekspresowo. A wiem co mówię, przeżyłam urlop w korporacji – ten to dopiero mija super szybko. Mimo to jednak “urlop” z nowonarodzonym dzieckiem upływa jeszcze szybciej. Mam wrażenie że od wyjścia ze szpitala do dnia kiedy mój mąż musiał wrócić do pracy minęły trzy dni, a w rzeczywistości było ich ponad 14!
Początkowo zorganizowanie czasu na pracę wcale nie było trudne, nawet przy nieodkładalnym dziecku. Największym wyzwaniem było zorganizować taki czas na pracę, żeby jednocześnie nie chciało mi się spać :)
Mam taką myśl, że początkowy okres, kiedy nie masz zielonego pojęcia jak będzie wyglądał Twój dzień, ani nie wiesz jak będzie wyglądała Twoja następna godzina, można bardzo fajnie wykorzystać i zaplanować na niego jedynie takie zadania, które nie mają dedlajnu. W tej roli dadzą radę np. planowanie, zbieranie informacji, prace koncepcyjne itp.
Poza tym, w pierwszych dniach próbowałam wszystko robić z zegarkiem w ręku. I zdecydowanie takie podejście odradzam. Zupełnie zabiera radość z życia z Mikrusem. Mikrus ma w głębokim poważaniu zegarki i przesadną kontrolę matki :) Trzeba nauczyć się nie marnować okazji do pracy, nawet najmniejszych i kropka.
Miesiąc drugi
Ten czas był chyba najlepszy pod względem ilości wykonanej pracy. Młoda zaczęła sypiać w ciągu dnia, odgruzowaliśmy mieszkanie po tornadzie jakie przeszło w pierwszym miesiącu, oswoiłam się z sytuacją i odetchnęłam psychicznie.
Praca jednak już chyba nigdy nie będzie taka sama :)
Po pierwsze: bloki czasowe są króciutkie.
Po drugie: oprócz tych, które dzieją się, gdy Młodą się ktoś opiekuje, żadnego nie da się ich zaplanować.
Po trzecie: skończyły się powolne poranne rozruchy z kawką w ręku (a tak je lubiłam! :)). Trzeba startować z robotą z miejsca!
Po czwarte: muszę siadać tyłem do bałaganu, bo kusi by jednak sprzątać zamiast pracować :)
Te słowa piszę gdy Młoda ma sześć tygodni. I muszę powiedzieć, że tęsknię za pierwszymi dniami, które spędziłyśmy razem przytulając się w łóżku i nie robiąc nic innego. Naprawdę nie ma co się spieszyć do pracy, pierwsze momenty z małym dzieckiem rzeczywiście są wyjątkowe i nie warto ich sobie dobrowolnie ograniczać.
Miesiąc trzeci
W miesiącu trzecim nie było mowy o jakiejkolwiek pracy. I nie mogę zrzucić tego na żaden skok rozwojowy ani kolki. Zrobiłam wielkie NIC z mojej “winy” – bo na ten czas zaplanowałam pobyt w Polsce i zabawę w samotną matkę (mąż szybko wrócił do Abu Dhabi). Podróż, opieka nad dzieckiem, załatwianie polskich spraw (i to wszystko w pojedynkę!) nijak nie łączą się z pracą. Nie wiem czego ja oczekiwałam :)
Podejrzewałam, że tak będzie, ale muszę powiedzieć to tu wyraźnie – pierwszy kwartał życia z Młodą upłynął jak w sekundę!
Był pełen trudnych momentów (jak dni kiedy nie miałam czasu zjeść albo się umyć, bo płakała), ale większość była jednak piękna (jak każdy gdy do mnie guga – gaduła jest po matce ;)). I gdy tylko nachodziło mnie typowe biczowanie “nie pracujesz”, “lenisz się”, przypominałam sobie Wasze słowa, które padały z każdej strony. Słowa matek, które już tam były, mówiące – “Praca nie zając! A pierwsze tygodnie z dzieckiem miną bardzo szybko. Szkoda je stracić.”
W tej chwili, czuję się w obowiązku przekazać je dalej:
Pierwsze tygodnie życia z dzieckiem to jedyny taki czas dla Was. Praca nie zając, nie ucieknie :)
Podziwiam i gratuluję;) nie mam doświadczenia, ale podobno po pierwszych trzech miesiącach jest już raźniej;)
Najprostsza (i najlepsza) to codziennie mówić – “jeśli masz ochotę pisać albo odpocząć, powiedz. Z chęcią zajmę się dzieckiem (i nie musisz w tym czasie sprzątać ani gotować obiadu, ani robić prania)”
;)
Zapamiętam sobie :D
Dwie wypowiedzi mojego męża, dzięki którym przeżyłam pierwsze tygodnie:Przy pierwszym dziecku: “Widzę, że ci to dziecko nie leży. Masz tu kartę kredytową, idź sobie coś kup”. Oczywiście jedyne, co kupiłam to waga dla niemowlaka, ale te dwie godziny w centrum handlowym (których zazwyczaj nienawidzę) dały mi konieczną odskocznię od siedzenia przez cały dzień w domu w piżamie. Akceptacja faktu, że matce dziecko “może nie leżeć” – bezcenna :)Przy drugim dziecku (tu historia zupełnie inna, bo nie było urlopu), dziecko miało 5 dni, a ja szłam na pół dnia na rozprawę i bałam się, jak mąż sobie poradzi z karmieniem (Mały… Czytaj więcej »
Bardzo znajomy temat :) poszłam rodzic sprzed komputera, a wróciłam do projektu kiedy moja mała miała miesiąc. Miałam to szczęście, że moja dużo spała i była odkładalna :) do dziś najbardziej lubi spanie w swoim łóżku. Zdecydowanie trzeba wykorzystywać każdą niespodziewanie wolną chwilę. Było łatwiej, kiedy mała miała kilka miesięcy niż teraz gdy ma dwa lata i mniej śpi. Ale… jedna rzecz, która u mnie się sprawdza: prace domowe robię z maluchem. Ona nawet to lubi, gadamy, śpiewamy, gramy w chowanego, ona uczy się i udaje, że robi to co ja. A jak pójdzie spać, to zostawiam to czego nie… Czytaj więcej »
Pisanie to czynność kreatywna, a do takich potrzebna jest spokojna i zrelaksowana głowa ;) Także wszystko co poprawi humor młodej mamie i da jej więcej czasu jest mile widziane :D Mój mąż na przykład jak Młoda miała 2-3 tygodnie praktycznie zmusił mnie żebym poszła na manicure i chwilę odetchnęła sama. I powiem Ci, że gdy wróciłam do domu po dwóch godzinach wychodnego czułam się na nowo narodzona! A manicure niby taka pierdoła, a sprawił, że czułam się przez kolejne dni jakoś bardziej atrakcyjna i w ogóle w lepszym humorze byłam :) Jak widać młodej mamie nie trzeba wiele :D PS.… Czytaj więcej »
Wszystko jak u mnie. Też na początku robiłam, a raczej próbowałam robić wszystko z zegarkiem, też się biczowałam, ale szkoda czasu na takie pierdoły kiedy można cieszyć się czasem z pypciolem. To banalne ale bardzo: ten czas nigdy nie wróci i nikt Ci nie odda jak przegapisz coś. Moja mama już 8 miesięcy i strasznie się boję jak się z nią rozstane jak do żłobka pójdzie a ja do pracy. Moje przemyślenia po tych miesiącach są takie, że nawet super grzeczne dziecko wymaga uwagi, prawie nieustannej uwagi. Teraz się trochę wycwaniam i szukam opiekunki na 5-6 godzin w tygodniu co… Czytaj więcej »
No właśnie! Ten czas tak pędzi…! :) Ja też powoli rozglądam się za opiekunką chociaż na kilka godzin :)
Bierz. Należy Ci sie?
a ja się zastanawiam jak to będzie u mnie, zostało jeszcze 3 miesiące więc póki co intensywnie bloguję i przygotowuję przepisy na zapas :)
Zgadzam się w 100% praca nie zając! Je nie miałam wyjścia, 3 tygodnie po porodzie musialam obronić doktorat, co sprawiło, że te pierwszych chwil razem nie wspominam dobrze. Pamiętam głównie stres…Dlatego po obronie pracę odpuściłam sobie na ponad rok i to była najlepsza decyzja. Bez presji i stresu rozwijałam swoje zainteresowania dzięki czemu mogę teraz bez wyrzutów sumienia powoli coraz więcej czasu poświęcać na pracę:).
Cały czas czekam na dalszy ciąg tej serii – jest dla mnie mega ważny ;) Też rodze prawdopodobnie w lutym ( tylko rok później :)) i czytam po kilka razy Twoje wrażenia ;) Przyznam, że trochę Ci nawet zazdroszczę, również wszystkim dziewczynom na etatach – ja chyba nie będę mogła sobie pozwolić na wybór, czy pracować w ciąży/ z dzieckiem czy nie. Z DG nie ma wysokiego macierzyńskiego ;) Planuje więc pracę do porodu i przerwę tylko miesiąc po nim. Mam nadzieję, że dam radę. Ale wszystkie Twoje doświadczenia dają mi wiele ;) Pisz dalej! :)
Oj kochana miesiąc to malutko zaplanuj chociaż 2 (pológ trwa przecież 6 tygodni) a nie jest on cudownym okresem i bywa w czasie niego też ciężko… di tego dochodzi normujaca się laktacja. A najlepiej Ci powiem, nic nie planuj za bardzo, bo nic nie wiesz na ten moment; jak się Twoja kruszywa będzie zachowywać, jak będzie spać, czy nie będzie mieć kolek itd. Jeśli chcesz szybko wrócić do siedzenia przy biurku zadbaj też o to żeby mieć poduszkę poporodową. Ja się z nich śmiałam, a później szybko zamawiałam… swoją drogą dołujące jest to, że przedsiębiorcza kobieta jak chce mieć dziecko… Czytaj więcej »
Poduszka poporodowa? Dzięki! Nigdy o tym nie słyszałam ;) Jest ciężko niestety. Planowałam płacić 2,5 tys ZUSu, żeby jakoś było, zapłaciłam przez 2 miesiące, ale teraz nie dam rady, bo dużo śpię i źle się czuję, więc zarobki spadły. A ja akurat jestem tą lepiej zarabiająca połówka, więc nie mogę sobie pozwolić na rok z maluchem za 1-2 tys miesięcznie :( Dziewczyny na etatach mają super, L4, ostatnie 3 miesiące składek – ja musze płacić przez 12 miesięcy. Ale niestety – jakoś muszę dać radę ;) Wszystko zależy od ciąży, czy uda mi się poskładać ;)
No to trzymam kciuki za Ciebie. Ale pamiętaj żeby cieszyć się czasem z małżeństwem ?
To niesamowite. Różne mamy, różne dzieci, a doświadczenia te same ;) Moje drugie dziecię też jest z tych nieodkładalnych. Do 3 miesiąca wszystko było do ogarnięcia, teraz powoli mija nam 4 miesiąc, a już wiem, że to był najbardziej produktywny okres. Przy pierwszym dziecku kryzys (również mój egzystencjalny) zaczął się około 6 miesiąca. Dziecko mniej śpi, zaczyna pełzać i zaraz raczkować. W tym okresie warto nastawić się psychicznie na mniejsze postępy w pracy, bo może dopaść nas frustracja :) Czekam na ciąg dalszy serii!