Kto obserwuje blog na Facebooku lub subskrybuje newsletter ten wie, że w grudniu byłam w Indiach. Kiedy zdawałam Wam tam relację na bieżąco, obiecałam, że rozwinę temat na blogu i tak jakoś wyszło, że… minęły prawie 2 miesiące od wycieczki, a ja wciąż o tej relacji myślę zamiast ją zrobić :)
I o dziwo wcale nie wynika to z odkładania na jutro, tylko z faktu, że ja jeszcze po tym wyjeździe nie ochłonęłam.
Indie to wspaniałe miejsce, zdecydowanie warte odwiedzenia! Jest jednak zupełnie odmienne od Europy i wszystkiego do czego przywykliśmy w naszym codziennym życiu.
Miałam więc wielki problem zdecydować co niby miałabym Wam w tej relacji napisać… Przez te 10 dni tyyyyyle się działo! Chciałabym Wam opowiedzieć każdą minutę mojego pobytu w Indiach :)
Finalnie zdecydowałam się wybrać jednak kilka najciekawszych fragmentów i o tym będzie dziś! Planuję też post ze sprawami organizacyjnymi dotyczącymi wyjazdu do Indii – tworzy się!
9 rzeczy, które chcę Ci powiedzieć o Indiach
Indie są ogromne
Oczywiście wiedziałam to zanim tam pojechałam, ale wiedzieć, a odczuć to dwie zupełnie różne rzeczy. Przylecieliśmy do Indii tylko na 10 dni i jednocześnie chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. Dlatego na wstępie odrzuciliśmy pociąg jako środek komunikacji – nie dlatego, że nie chcieliśmy jechać w tym samym przedziale co kozy, tylko po prostu nie mieliśmy na to czasu.
Ku mojemu (małemu) zaskoczeniu, okazało się, że transport lotniczy w Indiach jest bardzo dobrze rozwinięty i w sumie temu zawdzięczamy sukces tej wycieczki – ale o tym za chwilę.
Najpierw kilka słów o planie. Naszą wyprawę zaczęliśmy lądując w New Delhi, tam spędziliśmy niewiele ponad 24h i udaliśmy się na wesele znajomego (sprawcy całego pomysłu odwiedzin Indii), które odbywało się w miejscowości Raipur. Spędziliśmy w niej około 3 dni, po czym udaliśmy się na Goa (lot przez Bombaj). Goa gościło nas najdłużej, bo aż 4 dni, po których wsiedliśmy w samolot i (znów przez Bombaj) polecieliśmy do Jaipur (na 2 dni). Tam zaczęło się typowe zwiedzanie – z wynajętym przewodnikiem zjechaliśmy najciekawsze miejsca w mieście, potem udaliśmy się (drogą lądową! :)) do Taj Mahal (w Agrze), a potem (autostradą!) pojechaliśmy spędzić ostatni dzień w Delhi.
Jak widzicie – kawał drogi jak na 10 dni :)
[googlemaps https://www.google.pl/maps/d/embed?mid=zLf8KSINFYs4.kta5niGdywZE&w=640&h=480]Jedzenie jest przepyszne
Pierwsze 24h w Indiach było straszne. Wszechobecny brud skutecznie pozbawił nas apetytu. W pewnej chwili uznaliśmy, że nawet w sumie nic takiego się nie stanie jeśli nie będziemy przez ten wyjazd nic jeść – najwyżej schudniemy (w naszym wyobrażeniu i tak mieliśmy schudnąć po wyjeździe, ponieważ oczekiwaliśmy sensacji żołądkowych po każdym posiłku :D).
I to była kwestia, w której pomyliłam się podczas tego wyjazdu najbardziej.
Po przetrwaniu pierwszej doby bez jedzenia, postanowiliśmy zaryzykować i udaliśmy się (trochę w desperacji) do hotelowej restauracji. Pierwszym zaskoczeniem były ceny – bardzo niskie. Drugim smak jedzenia – najlepsze! Pyszne! I mówi to człowiek, który do tej pory twierdził, że nie znosi hinduskiego jedzenia…
Jak można się domyśleć, skończyło się to kupieniem spodni na gumkę w trzecim dniu wyjazdu :)
Jednak kawa w Indiach jest niestety nie do wypicia. Nawet w Starbucksie, którego podejrzewałabym o równe traktowanie klientów na całym świecie.
Na zdjęciu pierwsza i jedna z ostatnich kaw tamtej wycieczki. Dobra mina do złej kawy :)
Poziom brudu przekracza wszelkie europejskie normy
Na zdjęciach większość miejsc i rzeczy wygląda bardzo ładnie, ale uwierzcie mi – najchętniej myłabym ręce 24/7 (i wycierała własnym ręcznikiem!)
Żeby nie być gołosłownym: zdjęcie poniżej przedstawia stoisko z ulicznym jedzeniem. Gość na drugim planie smaży placki, w niebieskich beczkach chłopak mył naczynia ;)
Niestety, brud jest nie tylko na powierzchni, ale i w powietrzu. Smog taki, że ledwo widać słońce w ciągu dnia, to w Delhi podobno normalka. Po 3 dniach takiego powietrza nie mogłam oddychać… Dobrze, że na Goa było dużo lepiej!
W Indiach jest świetny transport lotniczy
Jak wspomniałam wcześniej, gdyby nie on nie udałoby się nam zobaczyć tak dużo w tak krótkim czasie.
Wybór linii lotniczych jest spory. My korzystaliśmy z IndiGo, GoAir oraz JetAirways, a do wyboru były jeszcze SpiceJet, AirIndia oraz pewnie kilka innych.
IndiGo wymieniłam na pierwszym miejscu nie bez powodu – były najlepsze! Co ciekawe biznesowo, rozwijają się tak szybko, że już dwa razy w historii swojego istnienia (zostały założone w 2006 roku) udało im się pobić rekord. Najpierw złożyły jedno z najwiekszych zamówień w historii na nowe samoloty od Airbusa, a potem w 2015 roku założyły tam największe zamówienie w historii warte ponad 26 miliardów dolarów!
Zakupy w Indiach to wyższa szkoła jazdy
A wydawało mi się, że będzie zupełnie odwrotnie!
Po pierwsze, miałam plan, że po prostu pójdę na targ i kupię sobie to co chcę. Mój plan jednak upadł już na etapie “pójścia”, bo można było tam tylko dojechać (mowa o Chandni Chowk). I to wcale nie normalnym środkiem transportu tylko rikszą, bo sam targ był tak wielki, że chodzić po nim to raz, że strach przed zgubieniem się, dwa, że pół dnia z życia wyjęte (przypominam, że za pierwszym razem spędziliśmy w Delhi ok. 24 godziny).
Po drugie, targowanie. Tyle ćwiczeń negocjacji ceny co w Indiach to ja nie odbyłam w całym moim życiu. Całkiem fajna sprawa!
Po trzecie, cena dla białego człowieka, i tak jest kilka razy wyższa niż dla lokalnego. Taki urok tego miejsca.
No i po czwarte, poza rynkami i dzielnicami ze sklepami, wcale nie ma w Indiach tak wiele okazji, by coś kupić. Okazało się, że dobre sklepy wcale nie są tam tak na wyciągnięcie ręki jak mogłoby się wydawać. Przykładowo, na supermarket (raczej mini…) trafiliśmy bez problemów tylko raz, na początku wyjazdu (w Raipur). Bardzo chciałam w nim kupić większą ilość przypraw (mieli dobre, nieturystyczne ceny :)) dla przyjaciół i rodziny oraz jakieś słodycze, uznałam jednak, że bez sensu taszczyć to całą wycieczkę i na pewno będę miała jeszcze okazję taki “zwykły” sklep nie raz odwiedzić. No niestety nie miałam :)
Jest kolorowo
Po prostu jest. Całkowitej szarości nie uświadczysz nawet w najbardziej szarych miejscach w centrum Delhi.
Jest różnorodnie
Obrazki jak z luksusowej pocztówki, ale zaraz obok jest straszna bieda.
Natura w Indiach jest całkiem przyjemna
… może z wyjątkiem moskitów :)
W związku z tym, że Indie są bardzo dużym krajem, są też bardzo różnorodne pod względem widoków i natury. Są tu góry, jeziora, pustynie, lasy tropikalne, ocean i w zasadzie każdej z tych form towarzyszą odpowiadające jej ciekawe gatunki roślin i zwierząt. Dla wielbicieli natury to wspaniałe miejsce!
Poniżej walka – Bloger vs. Rozgwiazda!
Chyba tam wrócę
O tej wycieczce mogłabym pisać bez końca, bo dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak Indie.
Nie wiem czy tam wrócę, bo ostatniego dnia zarzekałam się, że “nigdy więcej”, ale kiedy pisze ten post wspomnienia odżyły i czuję trochę niedosyt.
Tak intensywny, że kończę pisać to zdanie i idę ugotować sobie dal. Nawet za cenę tego, że moje mieszkanie przez kolejny tydzień będzie pachniało cebulą i indyjskimi przyprawami :)
Dawaj mi tu więcej o jedzeniu. I więcej zdjęć! ;-)
Niestety jestem z tych co zjedzą zanim im się przypomni, że warto było zrobić zdjęcie ;P
W sumie to dobrze :)
Wszystko pięknie, tylko ten brud skutecznie odstrasza :(
Po kilku dniach zaczął mnie nawet bawić, więc zdecydowanie jest do wytrzymania :) Jedzenie go wynagradza – tylko w sprawdzonym lokalu :P
Dokładnie, tylko ten brud ;)
Wiedziałam! Wiedziałam, że ten wszędobylski brud i bieda są straszne, ale jakoś wszyscy na około udają, że jest inaczej. Właśnie takie warunki bardzo zniechęcają mnie by tam pojechać mimo, że wiem, że to piękny kraj z bardzo bogatą kulturą i różnorodnością. No i ta kuchnia – ja uwielbiam indyjskie dania :) Niestety oglądając Slumdoga i czytając Shantaram ten kierunek świata jest na końcu mojej listy miejśc do odwiedzenia.
Mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz na temat Waszego pobytu w Indiach, bo super się to czyta :)
Kasia, świetny wpis i piękne zdjęcia – nie wiem, czy to już nowym, czy jeszcze “dziadkiem”? ;-)
Dzięki! To jeszcze dzieła “dziadka” ;)
Czekamy na cały opis podróży i jeszcze więcej zdjęć! :)
Jest brudno na ulicach i podobnie maja w mieszkaniach;p nie byłam w Indiach ale mam znajomego ktory z tamtąd pochodzi. Sa otwarci, gościnni i baaardzo pomocni;) a w jakiej cenie sa loty z Pl do Indii? Pozdrawiam?
Dal, uwielbiam:)
Czekam z niecierpliwoscia na kolejny post o indiach:)
Jest to niewątpliwie kraj skrajnosci…
[…] tym, lubię doświadczać miejsc, do których jadę, a to w tydzień rzadko się udaje. Indie były tutaj wielkim wyjątkiem – pojechaliśmy tam na ślub naszego kolegi. Oboje z narzeczoną się tam wychowali i […]