Każdy moment jest dobry by zatrzymać się i sprawdzić stan naszych finansów osobistych. Tym bardziej dobry będzie każdy nowy początek – nowy członek rodziny w drodze, wakacje, nowy rok akademicki. A już wyjątkowo idealny wydaje się początek nowego roku!
U mnie na ten moment złożyły się dwa wydarzenia: nowa przedsiębiorcza dziewczyna w drodze oraz… premiera książki Finansowy Ninja. Bo jakże by inaczej :)
Zanim przejdę do pokazania Wam tytułowych zasad moich finansów osobistych, pozwólcie, że zaserwuję Wam szybką recenzję tej książki.
Początek recenzji >>>
Mój mąż, który w moich oczach (najpewniej również w oczach swojego pracodawcy) jest finansowym ninją jakich na świecie niewielu powiedział, że książka super i każdy powinien ją kupić, przeczytać, mieć w domu i stosować w życiu.
Mężowi zdarza się czasem mylić, ale nigdy gdy w grę wchodzą pieniądze, obliczenia i Excel. Ja też jak już coś powiem, to powiem i teraz mówię, że mąż ma rację :)
Finansowy Ninja to najlepszy poradnik jaki czytałam w trzeciej dekadzie mojego życia. Książka tak dobra, że chciałam by nigdy się nie kończyła.
<<< Koniec recenzji
Kontynuując jeszcze przez chwilę wątek o książce, chciałam powiedzieć, że i ja czuję się Finansowym Ninja, chociaż nie takim na 100%. Moje finanse osobiste wymagają jeszcze małego uporządkowania, ale ogólnie oceniam je całkiem nieźle. I w takim stanie były zanim zaczęłam czytać książkę. Tym większą przyjemność dała mi jej lektura, utwierdziła mnie w przekonaniu, że dużo robię dobrze i rozsądnie!
Postanowiłam więc zebrać dla Was kilka moich najważniejszych zasad, którym zawdzięczam brak koszmarów o pieniądzach. Jeśli po tym poście będzie Wam ich mało, pozostaje tylko czytać Finansowego Ninja :) Co i tak polecam zrobić!
8 zasad moich finansów osobistych
Z domu wyniosłam wiele zwyczajów, które zaprocentowały mi w dorosłym życiu, niestety żaden z nich nie był związany z zarządzaniem pieniędzmi. Jedyna rzecz związana z wychowaniem finansowym jaką usłyszałam od moich rodziców to „pieniądz nie lubi leżeć”. I tyle. Ani zdania więcej. Całej reszty musiałam się domyślić.
Jak już Wam pisałam (nic się od tamtej pory nie zmieniło), moi rodzice milionerami nie są. Moim zdaniem dlatego, że nie mieli pojęcia o zarządzaniu pieniędzmi. Bo przedsiębiorczości odmówić im nie można. Stąd i ja, szybko doszłam do wniosku, że same moje “biznesowe talenty” nie wystarczą, muszę też wiedzieć co robić z pieniędzmi jak już je będę miała. Niestety, do każdego najmniejszego wniosku w tej kwestii musiałam dojść bez niczyjej pomocy, zwykle metodą prób i błędów. Co nie było fajne…
Stąd bardzo polecam lekturę Finansowego Ninja – może zastąpić 20 lat wychowania finansowego i to w postaci “piguły” (bo to raczej gruba książka i “pigułką” nazwać się jej nie da :)).
Zasada 1: Nie biorę kredytów na konsumpcję.
Pierwsza i najważniejsza to moja zasada „królowa”. Nie mam pieniędzy na daną rzecz, to znaczy, że mnie nie stać. Wzięcie kredytu nie jest rozwiązaniem problemu braku gotówki. Dopuszczam możliwość kredytu w sytuacji, gdy uznam, że może mi się to opłacać, ale narazie nic takiego nie mam na horyzoncie.
Mam tutaj małe odstępstwo, o którym mowa w punkcie kolejnym.
Zasada 2: Dogłębnie badam oferty sieci komórkowych.
Na umowie o telefon można wiele zyskać, ale można też wiele stracić. Jeśli chodzi o abonamenty i im podobne jestem weteranką – pierwszą umowę (w ówczesnej Erze) zawarłam jak tylko dostałam legitymację studencką i od tamtej pory dużo czasu poświęcam na świadomy wybór ofert.
Przerabiałam już klasyczne abonamenty, te bez limitów, te na umowę na czas nieokreślony, prepaid, mix i mój wniosek jest taki, że… warto zmieniać operatorów i warto szukać czegoś co spełnia Twoje AKTUALNE potrzeby w 100%. Nie zawsze oferta na telefony w abonamentach jest na tyle dobra, by warto jakikolwiek z nich wziąć. Natomiast czasem warto wziąć abonament, bo wychodzi dobra cena za telefon. I to są te “raty”, które akceptuję. O moich przygodach z sieciami komórkowymi mogłabym napisać chyba cały artykuł… :)
Zasada 3: Excel moim najlepszym przyjacielem.
Nie jestem kosmitką i nie notuję wszystkich moich wydatków (z całym szacunkiem dla kosmitów, którzy to robią – poważnie! Szacun!), bo szkoda mi na taką drobnicę czasu. [To już nieaktualne! Patrz szokująca zasada numer 8!] Natomiast w pewnych obszarach jak np. mój biznes, wesele czy urządzanie mieszkania, robię to dość dokładnie. Z czystej ciekawości ile mnie dany „projekt” kosztuje! Dzięki temu jestem w stanie powiedzieć ile wydaję rocznie na bloga, ile mi się zwraca i ile będę musiała zainwestować w kolejnym roku. I to tylko moje najprostsze zastosowania Excela. Zdecydowanie polecam używanie go do panowania nad finansami osobistymi i odradzam wszelkie formy papierowego notowania!
Zasada 4: Bogaci ludzie są bogaci, bo nie wydali pieniędzy na głupoty.
Nie wszystkich się to tyczy, ale pewnie znakomitej większości. Idąc tym tropem, nie wydaję na głupoty i ja. Nie znaczy to, że nie spełniam swoich zachcianek – o nie, nie. Po prostu mam swoją definicję „głupot” i są to przykładowo: przesadnie częste jedzenie na mieście, notoryczne przepłacanie w miejscach turystycznych (wiadomo, czasem sobie pozwalam, ale raczej tylko kiedy pozwala to zebrać jakieś fajne wspomnienia lub doświadczenia), kupowanie rzeczy złej jakości, kupowanie wielu rzeczy tylko dlatego, że są tanie, kupowanie rzeczy tylko by komuś zaimponować (sprawa mi absolutnie nieznana. Współczuję osobom, które mają taką potrzebę. To musi pochłaniać mnóstwo pieniędzy!) lub bo “wszyscy to mają” i kupują etc.
Zasada 5: Trzymam paragony.
Nic nie wkurza mnie tak jak towar, który nie spełnia moich oczekiwań co do jakości. Jak już coś kupuję w sklepie, szczególnie za pełną kwotę (chociaż na wyprzedaży też), to liczę, że posłuży mi odpowiednio długo. Jeśli tak nie jest – zwracam/reklamuję bez najmniejszych oporów. I jestem w tym wyjątkowo upierdliwym klientem, który zna swoje prawa i do tego ma wymagania co do obsługi klienta (przyzwyczajenia z UK, gdzie prawa konsumenta są naprawdę na wysokim poziomie). Mam wprawę w używaniu odpowiednich argumentów i często udaje mi się wynegocjować coś więcej niż to co przysługuje z prawa np. zwrot pieniędzy od ręki zamiast po 2 tygodniach itp. Polecam trenowanie tego i doskonalenie się w sztuce niegubienia paragonów :)
Zasada 6: Płacę kartą zamiast gotówką.
Kiedyś miałam odwrotnie. Widok topniejącej gotówki w portfelu hamował mnie przed wydatkami. Dziś sama się hamuję i bardziej doceniam fakt iż wyciąg z karty zastępuje mi spisywanie drobnych wydatków. Tylko zasada jest taka – trzeba do tego wyciągu nie bać się regularnie zaglądać!
Zasada 7: Robię budżety na przyszłe wydatki.
W rozumieniu „ustalam szczegółowe limity przyszłych wydatków i się ich trzymam”. Na reklamę. Na wesele. Na mieszkanie. Na ubrania. I tak dalej. Dzięki nim po prostu lepiej wydaję pieniądze.
Zasada 8: Szokuje mnie samą, bo przeczy innej zasadzie opisanej wcześniej.
Uwaga, uwaga! Zasada, którą wprowadziłam w naszym domu dopiero po przeczytaniu książki i przestrzegamy jej już ponad 4 miesiące – notujemy wydatki!
Szok, że dałam się na to namówić. Całe życie nie wierzyłam, że może to coś dać (oprócz irytacji ile wydałam oczywiście) i notowanie wydatków zastępowałam płaceniem kartą. Tymczasem już po pierwszym miesiącu prowadzenia tabelki w Excelu (dodam, że wspólnie z mężem, przy jego wsparciu – jak go nie kochać?) byłam zachwycona ile ciekawostek wyniknęło!
Na przykład to, że moje wydatki na rozrywkę są minimalne i zupełnie nie ma sensu na nich oszczędzać, wręcz powinnam sobie coś dołożyć! Albo to ile wydajemy na jedzenie na mieście w porównaniu z zakupami w sklepach (wyszedł dobry stosunek, więc raczej byłam zaskoczona pozytywnie. Niepotrzebnie miałam wyrzuty sumienia rezygnując z gotowania obiadu na rzecz zamówienia czegoś gotowego w dostawie)! Albo to ile procent miesięcznych dochodów uda nam się zaoszczędzić! W książce Finansowy Ninja jest taka tabelka, która na podstawie tego procentu pozwala obliczyć jak szybko możesz przejść na emeryturę – super sprawa! Chyba ona najbardziej zmotywowała nas do jeszcze większego panowania nad finansami osobistymi :) Znajdziesz ją również na blogu Michała tutaj.
Gdybym miała powiedzieć, która z powyższych zasad sprawia mi najwięcej satysfakcji, zdecydowanie wskazałabym na ostatnią! Kto by pomyślał :) Nie wiem tylko czy jest to spowodowane tym, że jest ona nowa i dlatego mnie ekscytuje, a pozostałe są ze mną od dawna i są dla mnie naturalne. Czy może to ona ma największy wpływ na uporządkowanie moich finansów? Ciężko stwierdzić.
Co jest pewne to to, że warto mieć w kwestii finansów osobistych zasady, warto ich przestrzegać – warto mieć nad pieniędzmi kontrolę. A jeśli te 3 stwierdzenia są Ci obce, warto przeczytać też Finansowego Ninja :)
Ciekawe. Natomiast irytuje mnie fakt o zachwycie nad karta kredytowa oraz odbiegajac od tematu umieszczaniu wszystkich zakupow,wycieczek itp naa social. media. Sami doprowadzajc do powolnej ale nie uniknionej chroncznej inwygilacji. Gotowka to oatatni bastin wolności.
Po hiszpańsku nawet jest takie powiedzenie “Lo barato sale caro”, czyli w wolnym tłumaczeniu, “to, co jest tanie, drogo nas wychodzi” – gdy kupimy coś złej jakości, potem trzeba to reklamować, naprawiać lub bezpośrednio… Kupić nową rzecz.
O widzisz! Od razu widać, że ojczyzna Zary – wiedzą co mówią ;)
Hihihi :)
Spisujemy paragony w Excelu już dwa lata, ale od stycznia przerzuciłam się na arkusz od Michała. I jestem zachwycona, bo oprócz wpisywania wydatków również je planujemy. I np. w lutym już zaplanowałam, że kupię Finansowego Ninja :D
Do wniosku, że będę bogatsza kupując mniej doszłam metodą prób i błędów ;) Lepiej późno niż wcale ;)
Nie wiem czy Microsoft zapłacił Michałowi za promowanie tego formularza ale jest to jedno z najmniej wydajnych metod na prowadzenie budżetu domowego.
W dobie tak licznych i darmowych aplikacji to tak jakby kupić sobie teraz telewizor kineskopowy i w czasie rozmowy na temat filmików z YouTube Ty odpowiadasz to wasz telewizor może odbierać YouTube? :) Pozdrawiam
A mi żadna apka nie podpasowała, a arkusz od Michała bardzo. I jak dla mnie, to Microsoft mógłby nawet miliony Michałowi zapłacić, bo dzięki niemu zaoszczędziłam niemałe pieniądze :)
Najważniejsze, że prowadzisz budżet. Jak ja raz w pracy powiedziałem o tym to wszyscy w śmiech. Należy mieć do siebie dystans oraz własne przekonania. Aby dopiec i jeszcze bardziej rozweselić towarzystwo to dodałem, że nawet tę kawę z automatu wpisuje w budżet. Co do aplikacji webowych to polecam kontomierz oraz program na WIn MoneyManagerEX
Wydaje się to takie proste i oczywiste. Tylko dlaczego ludzie nie stosują się do nich, w szczególności do takich podstaw jak: nie stać mnie to nie kupuje.
Patrząc na przekaz medialny, to wcale nie jest takie oczywiste. Musisz to mieć, tu i teraz. Po co odkładać przyjemność? “Jesteś tego warta/y…” i te sprawy ;)
Tak jak pisze @Oszczednicka:disqus, niestety społeczeństwo bardzo narzuca potrzebę “posiadania rzeczy”. I “kolekcjonowanie pieniędzy”, jeszcze na dodatek w formie cyferek na koncie nie masz z tym szans…
Nawet super modny teraz minimalizm jest maszynką do robienia pieniędzy – jak patrzę na “minimalistki”, które mają po 5-6 książek na ten temat to nie mam co do tego żadnych wątpliwości :)
Wydatki w excellu spisuję już chyba z 5 czy 6 lat, zacząłem jakoś tuż po 20-stce. Na początku próbowałem korzystać z gotowych szablonów np. od Michała Szafrańskiego, ale kompletnie nie zdało to egzaminu. Każda kategoria w innym pliku, mnóstwo kategorii, które mnie nie dotyczyły itd. tylko mnie zniechęcały, więc stworzyłem sobie własnym plik, gdzie zakładki to Podsumowanie / Przychody – Koszta / Konsumpcja / Budżet. Podsumowanie w skrócie wyświetla każdą kategorię, Przychody – Koszta to z lewej strony dochód z etatu, wpływy z lokat, itd., a z prawej koszty życia czyli mieszkanie, rachunki. Konsumpcja to tabelka, która jest podzielona na… Czytaj więcej »
W moim przypadku to kombinacja zasad Kasi oraz tego, aby dołączać kolejne źródła dochodów (na razie mam ich osiem). Wszystko przez pierwszą w życiu utratę pracy, która była swego czasu jedynym źródłem. Sztuka polega już w moim przypadku, by mimo rosnącej ich ilości wciąż mieć czas na korzystanie z życia. Nie chcę pracować w sposób najprostszy z możliwych, czyli sprzedając wyłącznie swój czas.
Kasiu, nie chcę zapeszać, ale w najbliższym czasie wydatki na rozrywkę spadną niemal zupełnie do zera ;P Bo pewnie na początku, to Maleństwo, które już się niebawem pojawi, dostarczy Wam wiele (darmowej, a jakże!) rozrywki ;P :D Ha! wpadłaś w sidła spisywania wydatków ;) Witaj w klubie! Potem ta ekscytacja trochę opada, ale zawsze fajnie wiedzieć, na co dokładnie idą nasze pieniądze, żeby sprawdzać, czy idą tam, gdzie chcemy :P Jeśli chodzi o książkę… jest świetna! Jest napisana bardzo prostym językiem i pomimo napakowania informacjami i wyliczeniami, to pozycja dla każdego. (Nie trzeba mieć żadnej specjalistycznej wiedzy ;)).Polecam każdemu ;)… Czytaj więcej »
Ja jestem tak beznadziejna w wydawaniu na rozrywki, że chyba będę musiała po urodzeniu dziecka wprowadzić jakiś program naprawczy w tej kwestii :D Chyba, że tak jak mówisz – okaże się, że darmowa rozrywka najlepsza <3 Co do spisywania wydatków, u nas ekscytacja opadła dopiero niedawno, jak wyciągnęliśmy z tego wnioski. Ale nie poddajemy się! Zlokalizowaliśmy, że największe “wycieki” pieniędzy mamy w supermarketach – więc plan jest ogarniać ogólne wydatki ogólnie, a skupić się na paragonach z cotygodniowych zakupów. Jestem bardzo ciekawa co z tego wyniknie! Mam tylko nadzieję, że moje “małe” marketowe przyjemności nie okażą się główną przyczyną wycieków… Czytaj więcej »
To zależy od intensywności tej “darmowej rozrywki”, bo czasem potrafi przytłoczyć ;P Przynajmniej w moim przypadku tak było, bo Junior był (i jest) super nadaktywnym dzieckiem ;)
Kasiu, dopóki jesteś w ciąży, wszystkie Twoje “małe” marketowe przyjemności są przecież usprawiedliwione… wg wszystko jest usparwiedliwione ;D hahaha ;)
pozdrawiam serdecznie,
Alicja
Zdecydowanie racja, jeśli płacisz tylko kartą to nie ma sensu notować wydatków. My w pierwszych miesiącach notowaliśmy wszystko i to było super doświadczenie! Teraz jednak zastanawiamy się czy, skoro już wiemy jak rozkładają się wydatki, nie przejść na bardziej ogólny system i np. skupić się na szczegółowej kontroli paragonów z supermarketów. Bo coś czuję, że to tam najwięcej kasy wycieka jest największy potencjał do oszczędzania ;)
Ja zaczęłam czytać z mężem na zmianę Finansowego Ninję i jest świetna – a to dopiero początek książki :) Warto było wydać te pieniądze :)
Ja nie jestem jakimś wielkim znawcą tematu i jest jeszcze sporo do zrobienia, ale jeśli chodzi o finanse osobiste to staram się przestrzegać kilku zasad. W ostatnim czasie tych wydatków jest sporo (min. kursy czy studia), dlatego jeszcze bardziej zwracam uwagę na finanse. Pomocne jest dla mnie subkonto. Po opłaceniu rachunków i zostawienia “zapasu” (w razie nieprzewidzianych wydatków- a takie są często…) , reszta pieniędzy przelewana jest na subkonto i staramy się by nie korzystać z tych zapasów. W ten sposób na koncie głównym pozostaje pewien limit, którym trzeba się zmieścić ( a przynajmniej trzeba się starać). Przed zakupem nowej… Czytaj więcej »
Oooo! Subkonta! To też coś co bardzo lubię, a o tym nie wspomniałam :)
No to ja uzupełniłam w takim razie :))
o książce słyszałam i przyznam, że mam chęć ją przeczytać, bo czuję, że mogłabym wiele się nauczyć. chciałabym też zapisywać swoje wydatki, by wiedzieć na co i ile pieniędzy przepuszczam, ale zawsze zapomnę o jakimś rachunku/paragonie/wydatku, po czym stwierdzam, że to zapisywanie jednak nie ma sensu…
Zdecydowanie Ci ją polecam! Dowiesz się dużo więcej niż oczekujesz ;)
O proszę :) Świetne zasady! Ja właśnie też zabieram się za książkę, a na blogu zaczynam cykl związany z porządkowaniem swoich (nie tylko) osobistych finansów. Obym na koniec roku miała wypracowane własne reguły finansowe!
Dla chętnych pierwszy mój wpis tu: http://kasiaaleszczyk.pl/fi…
Wszystko w myśl idei: bój się i rób.
Wiele ciekawostek. Notowałam kiedyś wydatki i było to coś rewelacyjnego a potem przestałam. Co prawda notowałam ręcznie i może dlatego po jakimś czasie to liczenie, przepisywanie mnie zmęczyło. Książka naprawdę brzmi zachęcająco, zwłaszcza, że podobnie jak Ty, ja też nie wyszłam z przeładowaniem wiedzy finansowej z rodzinnego domu :)
Pozdrawiam.
ja zawsze zapisuję wydatki na bieżąco. dzięki temu wiem, jakie mam stałe wydatki, ile mogę odłożyć, a ile wydać na spontaniczne przyjemności. mam też wysoko rozwiniętą samokontrolę, więc jak powiem sobie, że zaciskam pasa, to trzymam się tego. samokontroli można się nauczyć, w tym miesiącu napiszę o niej na moim blogu. PS a próbowałaś może jamam.pl? to projekt, przy którym pracuję. polecam :)
dla mnie brakuje najważniejszej zasady
‘najpierw płać sobie’
ja na początku m-ca przelewam określony procent dochodu na oszczędności a potem już tak do końca nie jest dla mnie ważne ile wydałem w markecie a ile w knajpach – ważne by wystarczyło do końca m-ca
do tego oczywiście zbudowana poduszka na 6 m-cy i wszystkie duże wydatki rozpisane na 10 m-cy składkowych
praktycznie bezobsługowy system generowania comiesięcznych oszczędności – przynajmniej mi z nim bardzo dobrze
ps
do wyliczenia ile % dochodu jestem w stanie oszczędzać przez 3 m-ce spisywałem ‘paragony’
pps
fajny blog :)
[…] Więcej o niej przeczytasz w moim poście 8 zasad moich finansów osobistych (klik). […]