Ten temat chodzi za mną właściwie odkąd przeprowadziłam się do Emiratów. Wszyscy wiemy jakie są wyobrażenia o tutejszym stylu życia. Złoto, diamenty, przepych. Wszystko największe, najdroższe, najlepsze. Luksus w czystym wydaniu, Nie po to tu przyjechałam, ale siłą rzeczy w takim otoczeniu żyję i mam w tym temacie kilka refleksji.
Na początek muszę przyznać – zawsze w pewien sposób ciągnęło mnie do luksusu. Broń mnie losie żeby wydawać na niego pieniądze! Ale faktem jest, że zawsze lubiłam go obserwować i gdzieś obok niego się znaleźć.
Zdarzyło mi się w taki powszechnie rozumiany luksus wejść – spałam w hotelu Carlton w Mediolanie, jadłam w restauracji z gwiazdkami Michelin, mieszkam w jednym z fajniejszych budynków w Abu Dhabi, miałam torebkę Louis Vuitton i… nic. No może z wyjątkiem tego ostatniego. Torebka z hukiem wylądowała w LV w zwrotach po tym jak po miesiącu zużyła się gorzej niż sztuczna skóra z H&M.
Nic taki luksus w moim życiu nie zmieniał. Jeśli byłam nieszczęśliwa, dalej tak się czułam, jeśli byłam zestresowana dalej byłam niespokojna, jeśli miałam buty niewygodne, dalej było mi źle.
Mam to szczęście, że mam porównanie i mogę być ze sobą szczera – za ogólnie rozumianym luksusem nie przepadam, bo po prostu nie robi na mnie wrażenia. Może go nie rozumiem. Rozumiem jak można wydać na jakiś przedmiot dużo pieniędzy, ale nie rozumiem jak można to zrobić tylko dlatego, że coś jest „luksusowe”. Przecież jest tyle luksusowych rzeczy, które są niedrogie! Może to po prostu moje pojęcie luksus różni się od innych?
Dla mnie luksusem jest:
Mieć czas.
Zanim zostałam mamą tego nie rozumiałam. Możliwe, że coś się do mnie przebijało podczas pracy w korporacji, ale mogłam zapomnieć. Czas to jedno z najbardziej wartościowych dóbr jakie mamy. Im wcześniej to zrozumiesz tym Twoje życie będzie bardziej luksusowe :)
Mieć z kim ten czas spędzać.
Jako wielki luksus w moim życiu postrzegam to, że otaczają mnie wspaniali ludzie i to z nimi ten czas spędzam.
Żyć tak jak mi się podoba.
To, że moja praca i mój styl życia są w 100% pogodzone jest dla mnie ogromnym luksusem. Bezcenne są momenty, gdy praca przynosi mi radość, satysfakcję i nie zabiera całej doby.
W tej kwestii dobry model biznesowy to podstawa! Dobry czyli taki, który zarabia i jest zgodny z Twoim stylem życia. Czy Twój biznes/pomysł na biznes ma model biznesowy? Nawet jeśli ten temat nigdy nie był w Twoich zainteresowaniach to odpowiedź brzmi… TAK!
Niezależnie od tego czy Ci się to podoba czy nie, masz jakiś model biznesowy. Pytanie tylko czy odpowiednio spójny i zadbany? Dobry model biznesowy to taki, który zarabia odpowiednio i jest zgodny z Twoim stylem życia. Taki który tworzy Ci idealną pracę.
Mieć swoje miejsce.
Przez to, że trzecią dekadę mojego życia spędziłam w podróży i „na walizkach”, luksusem jest dla mnie mieć własny dom. Nie musi być taki kupiony na własność, tego jeszcze nie znam :) Chodzi o jedno miejsce, jedną szafę, Twoją kuchnie, w której są Twoje kubki i… biurko! Moje najmojsze.
Obcować że sztuką.
To cześć mojego londyńskiego życia, za którą tęsknię najbardziej. Niewątpliwie obiektywnie luksusowa. I nawet nie chodzi o to, że dzieła z którymi obcowałam były cholernie drogie, bo już ustaliliśmy, że nie o pieniądze mi chodzi. Po prostu jakoś tak mało ludzi wpadało na pomysł, by iść do galerii. Nie to co na Oxford Street! Jakoś tak mało ludzi zwracało uwagę na architekturę Harrodsa zamiast na stoiska gdzie toczył się handel. Gdy wchodziła w grę sztuka tam gdzie poszłam było (względnie) pusto, a tam gdzie patrzyłam patrzyłam sama. Nie wiem co w tym luksusowego, ale coś musi być skoro tak to czuję. Może to wyjątkowość interpretacji sztuki? Każdy ma swoją wyjątkową. Może to emocje jakie powodowała? To dla mnie największa zagadka z tego tekstu, ale nie mogłam tego punktu pominąć.
Dobre buty.
Całkowicie materialistyczny punkt. Przyznaję się. Ale odkąd pamietam, przy mojej aktywności zawsze najbardziej w życiu codziennym dokuczały mi niewygodne buty. A większość była niewygodna, bo moja prawa stopa nadaje się do ortopedycznej operacji tylko nie wiem na co z nią czekam. Chyba na luksus, gdy będę miała perspektywę miesiąca bez konieczności chodzenia. Już to widzę… W każdym razie, dobre buty to u mnie podstawa! Niestety dobry rzadko znaczy tani (choć i to się zdarza!).
Nie martwić się zbyt wiele.
Ten punkt jest chyba najbliższy do powszechnego rozumienia luksusu, bo ma jednak najwiecej wspólnego z pieniędzmi. Nie oszukujmy się. Królowie polscy rozwiązują dużo problemów i nie ma co się tutaj łudzić – są niezbędni jeśli chcesz mieć w życiu mało zmartwień. Nie znaczy to jednak, że są jedynym na nie lekiem. Sporo pomaga także zmiana podejścia. Wchodzę tutaj na grząski grunt coachingowej paplaniny, ale znów przemawia przeze mnie doświadczenie! Jestem człowiekiem, który kiedyś martwił się wszystkim i o wszystko. Widziałam problemy tam gdzie ich nie było i bałam się przez to o przyszłość (również o przeszłość i teraźniejszość. Nie pytajcie jak to wyglądało :)). Każda droga była dla mnie usiana kłodami nie do przeskoczenia. Co ciekawe, nie przyznawałam się do tego przed sobą. Martwiłam się i robiłam dalej. Przez co było mi dosłownie ciężko – czułam się jakbym cały czas nosiła na plecach wór zmartwień.
Dziś to uczucie już mi nie towarzyszy, co uważam za wielki luksus dnia codziennego. Te kłody nie zniknęły nagle cudownie, pomógł mi w tym psycholog. Który kosztował. Ale były to najlepiej wydane pieniądze w całym moim życiu. I ostateczny rachunek był dużo mniejszy niż pozorny luksus z butiku Chanel.
Tak, tak i jeszcze raz tak :-) Nawet ostatnio rozmawiałam z jedną osobą na ten temat…Jeszcze kilka lat temu moje pojęcie luksusu było kompletnie inne, a gdy go po części dotknęłam, od razu zaczął mnie odpychać. Teraz uważam za luksus, że wiem na których rzeczach najbardziej mi zależy i mogę je rozplanować w dostępnym czasie. Żadna designerska torebka mi tego nie da, bez szans :-) Dzięki za kolejny wartościowy materiał!
No właśnie, możliwe, że trzeba luksusu dotknąć by zobaczyć, że pryska wtedy jak bańka mydlana… Dzięki za miłe słowa! Cieszę się, że post Ci się spodobał :)
Och, jak bardzo się zgadzam! Szczególnie z tym ostatnim punktem, choć sama jestem jeszcze na etapie walki, a nie wygranej z tym problemem… Swoją drogą ciekawe, że słowo luksus może być tak różnie definiowane, bo jest z pewnością szerokie grono ludzi, dla których luksus ściśle wiąże się z finansami i nigdy w życiu nie nazwaliby tak wolnego czasu, czy kontaktu ze sztuką :)
Właśnie cała w tym magia słowa luksus, że może ono być tak różnie rozumiane. I jak tak oglądam świat, który mnie otacza to widzę wyraźnie, że akurat ten luksus finansowy jest najmniej fascynujący :) Trzymam kciuki za redukcję zmartwień! :)
Kasiu, mam identycznie! Dopiero, kiedy zostałam mamą dotarło do mnie, ile ja czasu sobie przebimbałam. Pławiłam się w luksusie i nawet o tym nie wiedziałam ;) Gdybym sama miała tworzyć taką “luksusową listę” czas również postawiłabym na pierwszym miejscu, a zaraz obok moich chłopaków, bo to oni nauczyli mnie, jak tym czasem mądrze i efektywnie zarządzać.
Zgadzam się ze wszystkim i chociaż nie jestem mamą prowadzę biznes i cało moje życie kręci się wokół niego. Czasu mi brakuje najbardziej, wiem, że miałabym go więcej jakbym wcześniej wstawała ale nie zawsze mam na to siłę i ochotę ;)
Czytając ten tekst miałam wrażenie, że sama go napisałam. „Zupełnej pewności” nabrałam, gdy zobaczyłam punkt o butach – moje stopy mają niezwykle cienką skórę, a sama ich budowa pozostawia wiele do życzenia, przez co w 99% butów po prostu cierpię. Luksus ma dla mnie niewiele wspólnego z pieniędzmi, które traktuję raczej jako narzędzie do osiągnięcia celu, jakim jest luksusowy, (czyt. wolny) wieczór spędzony w fotelu z książką, spokój ducha o przyszłość moich najbliższych, czy o to, że w chwili, w której utraciłabym zdrowie, mogłabym poświęcić się walce o siebie, a nie o finansowe przetrwanie. Luksusem jest dla mnie też żyć… Czytaj więcej »
Świetny tekst! Idealny na weekend, aby w końcu wrzucić na luz i poczuć się ze swoją codziennością luksusowo. :) Dziś spotkałam się z rozczarowaniem zawodowym. Coś, na co dość długo czekam, znów odwleka się w czasie. To frustrujące uczucie, które dawniej powodowałoby moje rozgoryczenie. Teraz, z doświadczeniem i zapleczem emocjonalnym wiem, że nie warto się zamartwiać. Lubię swoje życie, lubię to, co mam. Dlatego zgadzam się z Tobą, że nie warto się zamartwiać tym, na co wpływu nie mamy. Jednak jeśli jest inaczej i możemy działać, wówczas nie lubię wymówek. :D Współcześnie luksusem jest bliskość i to, co dzieje się… Czytaj więcej »
Hmmm. .. Coachingowa paplaninap? A gdzie kochana spotkalas coacha, który papla? Z tego co wiem to raczej słuchają i zadaja pytania. A co do operacji stopy, to moim zdaniem zdrowie też powinno znalezczsię na tej liscie… Nim się obejrzysz a na operację będzie za późno :( moja mama przez takie zaniedbanie nie mogła przyjechac na moj slub :( wierz mi że jeśli będziesz czekac na “czas kiedy będziesz mogła usiasc na miesiąc” nigdy nie nadejdzie A potem co najwyżej zostamie juz siedzenie do końca zycia.
No właśnie. Tekst fajny i zgodny z moimi odczuciami w wielu punktach, ale w profesjonalnym coachingu nie ma miejsca na “paplanie”, a raczej na zadawanie mocnych pytań poszerzajacych perspektywę, uważne słuchanie i odzwierciedlanie. Pozdrawiam i życzę dużo wspomnianych luksusów na co dzień :)
@sylwiacieslar:disqus @magorzatabiniaswilga:disqus przepraszam jeśli poczułyście się urażone sformułowaniem o paplaniu. Nie mam złego stosunku do coachów i szanuję ich pracę, dokonałam jednak pewnego uproszczenia – miałam na myśli samozwańczych coachów, którzy próbują zmieniać ludzkie życie miałkimi zdaniami. I przeciwstawiam to w opozycji do dobrej pracy jaką wykonują psychologowie, o których wspominam w tym akapicie. Celowo chciałabym do nich przekierować osoby mające problem z psychicznym znoszeniem codzienności, nadmiernym martwieniem się itp. bo to są odpowiedni specjaliści, którzy mogą pomóc.
Kasiu! Wpaniale podeszlas do tematu! :) Ja tak samo jak Ty lubie otaczac sie luksusem, obserwowac i podziwiac, ale nie potrafilabym przeznaczyc na to wiekszych pieniazkow. Maz mnie nauczyl, ze nie jest wazne ‘miec’, a ‘byc’ i caly czas staram sie coraz bardziej wdrazac te zasade w moim zyciu. Przyklad? Zamiast rocznicowego prezentu, kolacja w dobrej restauracji. Tak jak zgadzam sie z wymienionymi przez Ciebie aspektami (szczegolnie kwestia czasu!), to jeszcze moglabym od siebie dodac, ze dla mnie luksusem jest zdrowie (pomijajac mniej powazne dolegliwosci) oraz posiadanie oszczednosci i nie martwienie sie, ze nie poradze sobie w trudniejszej sytuacji. :)… Czytaj więcej »
Czas i nie martwienie się to dwie rzeczy o które bardzo walczę! Choć przyznaję, że wszystkie pozostałe punkty (z wygodnymi butami na czele!) też ogromnie do mnie przemawiają, bo to są uniwersalne i ponadczasowe wartości. No może poza obcowaniem ze sztuką – wolę obcować z szerokopojętą kulturą, bo uwielbiam książki, kino i teatr, a ze sztuką… Bywa różnie! ;)
[…] dużo. Nie tylko brak zmartwień o dzieci i dom, ale również piękne przedmioty. Abstrahując od pojęcia luksusu, o którym pisałam ostatnio (klik), drogie sklepy pełne klientek to tutaj […]