Każdego czasem dopada dzień dezorganizacji, kiedy nic nie idzie zgodnie z planem i wieczorem orientujemy się, że praca się nie posunęła, nauka stoi w miejscu i jeszcze naczynia niepozmywane. Po prostu nic! I tak, całkowicie świadomie mówię „my” – mi też się to zdarza! Przypominam sobie wtedy (a przeważnie jest już po 22) o kilku prostych czynnościach, których wykonanie może nie uratuje dnia w 100%, ale pozwoli mi iść spać bez wyrzutów sumienia.
5 sposobów na uratowanie zmarnowanego dnia!
1. Odpisanie na zaległe wiadomości
Niemożliwe, że nie masz żadnych i nie wierzę, że przynajmniej raz dziennie nie myślisz „pora na nie odpisać”, ale akurat dopada Cię ważniejsze zadanie. Późny wieczór, gdy masz siłę jeszcze trochę poklepać w klawiaturę to świetny moment na nadrobienie tego braku, szczególnie, że odpisywanie pewnie zajmie Ci raptem kilkanaście minut!
2. Przeczytanie książki
Nie oszukujmy się – książek czytamy (zawsze) za mało! Na artykuły w Internecie znajdujemy czas w ciągu dnia, a na książki mimo, że łatwiej dostępne, bo offline już nie. Potem nadchodzi koniec roku i okazuje się, że bilans wynosi 3 skończone pozycje (i czasem 5 zaczętych…). Koniec dnia to dobry czas by to zmienić! To co dziś czytacie?
3. Odkurzenie noworocznych postanowień
Spokojnie – nie musisz biec w nocy na siłownię, ale może jest jakiś mały krok, który możesz (teraz) zrobić ku realizacji planu, i który za jakiś czas będzie Twoją dumą? Na przykład jeśli Twoim postanowieniem było jeść zdrowe śniadania, a teraz w lodówce masz tylko światło (zamiast mrożonych malin i jogurtu greckiego) to wejdź na stronę Tesco lub Almy i do dzieła – zrób zakupy na wymarzone śniadania na najbliższy tydzień!
4. Zaplanowanie pierwszej godziny dnia jutrzejszego…
…i zrobienie od razu co się da! Wiadomo, że zębów na zapas nie umyjesz, ale może uprasujesz sobie ubranie albo pomalujesz paznokcie? Na co jeszcze nigdy nie masz czasu rano?
5. Przygotowanie listy 3 rzeczy, których NIE zrobisz jutro!
Dzień dzisiejszy już minął bezpowrotnie, ale możesz tak zaplanować kolejny, by nie popełnić drugi raz tych samych błędów! Na przykład: obiecaj sobie, że nie włączysz telewizora, nie przeczytasz Pudelka i nie odpalisz Facebook (wiem, że to trudne – na komórce może się nie liczyć ;)). I to nie, że za karę… Po prostu jutro będziesz lepszą wersją siebie samego. Nie zapomnij za 24h podziekować sobie za zaoszczędzony czas!
I teraz moje ulubione pytanie! Jakie WY macie patenty na ratunek straconego dnia? :)
Odpisywanie na maile to złodziej czasu.
BTW :)
47% postanowień noworocznych to “rzucam palenie”,
38% ludzi chce schudnąć,
34% chce poprawić swoją sytuację finansową,
a 31% ma zamiar poprawić swoje relacje.
Zaledwie 8% ludzi spełni swoje postanowienia noworoczne.
Bardziej pożeracz niż złodziej – jednak bardzo wygłodniały! :)
Czasem ten dzień jest zmarnowany przez maile właśnie :)
Jak mam poczucie zmarnowanego dnia zazwyczaj staram się zmotywować, żeby jednak zrobić COŚ, cokolwiek: zacząć jakiś projekt, rozpisać pomysł na tekst… a w nagrodę, jak już to zrobię, planuję kolejny dzień i kładę się z książką :)
Punkt nr 5 jest ciekawy.
Zrobienie czegoś na zapas bardzo często praktykuje. Co do 5 punktu…jutro mam zamiar nie odpalać internetu przed 21! Stwierdziłam, że chociaż jeden taki dzień w tygodniu (kiedy oczywiście mam taką możliwość, bo jak mam akurat zjazd cały dzień to siłą rzeczy go nie włączam :) jest mi bardzo potrzebny! Zobaczymy ile nadrobie :)
Mam nadzieję, że zgodnie z planem nie odpaliłas Internetu i zobaczysz ten komentarz dopiero wieczorem – w każdym razie trzymam kciuki! :)
Udało się, dziękuje za kciuki! Zdecydowanie muszę robić sobie takie dni częściej :) Było dziś bardzo produktywnie – o to chodziło :)
Super! :)
Dla mnie jedynym ratunkiem na totalnie stracony dzień jest ogarnięcie najbliższej przestrzeni. Kilka porozrzucanych ciuchów, książek czy papierów mniej, to zdecydowanie mniej roboty dnia następnego.
Oooo tak! Sprzątaniu daję dużego plusa!
Och, ostatnio robię o wiele za mało rzeczy, które sobie wcześniej zaplanowałam. Ale za to wreszcie mam czas pooglądać z mamą telewizję, czy ulepić pierogi. Czy to również się liczy jako nicnierobienie, czy może robienie tego, czego nie zrobię innego dnia?
Lepienie pierogów nie może się liczyć jako nic nierobienie! Tylko zrób na zapas żeby zaoszczedzić czas na gotowaniu obiadu następnego dnia :)
Zajrzenie do kalendarza i zaplanowanie wizyt u specjalistów+ np rezerwacja on-line, sprzatniecie jednej polki ubran/ksiazek etc, napisanie sms-ów do osób, które ciagle z tyłu głowy siedzą w katalogu “odezwać się”, poczytać zdziebko literatury (moze byc fachowej ;) ), nauczenie się kilku słówek w obcym języku, odpalenie płytki/ jutuba z ćwiczeniami, zadbanie o siebie- kąpiel, peelingi, maski, paznokcie… sporo tego można zrobić, żeby uratować dzień ;)
Podoba mi się ten plan chyba umieszczę te punkty na tablicy przy biurku :)
Książka i odpisanie na wiadomości zawsze ratują mój dzień :) I posprzątanie pokoju. Mam wrażenie, że jak zasypiam w czystej przestrzeni, to wszystkie moje sprawy są dokończone. Irracjonalne – wiem, ale tak jest ;)
Hehe z tym sprzątaniem mam tak samo. Rano jak ogarnę wszystko przed wyjściem do pracy, to też mam od razu lepiej zorganizowany i produktywny dzień. :)
Hmmm a ja polecam mój sprawdzony, nie tylko przeze mnie sposób, który znacznie ułatwia sprawę i w zasadzie jest skróconą wersją tego co napisałaś :) Mianowicie: Najpierw obowiązki, później przyjemności!
Ot cała filozofia :)
u mnie dziś jest ten dzień, kiedy od rana tylko gnuśnieję w domu ;) więc wpis dla mnie bardzo przydatny – zdecydowanie wezmę się za książkę i zaplanuję jutrzejszy dzień :)
Ostatnio cały czas mam wrażenie, że marnuje czas zamiast uczyć się na maturę i skończyć pisać pracę na ustną. Nie mniej jednak zostałam zmotywowana, aby zacisnąć zęby i wrócić do pisania, które dopiero co porzuciłam.
Kiedy miałam problem ze znalezieniem czasu na czytanie w ciągu dnia miałam zwyczaj 10-30min czytania przed snem. Ale jestem książkoholikiem ;)
A 5 zasada świetna. Szkoda tylko, że mimo chęci moja silna wola staje się później za słaba.
Samo zrobienie listy też ma jakiś sens – za którymś razem dotrze do Ciebie, że “no co Ty – notujesz, notujesz i nic?” I w końcu wygrasz ze słaba wolą :) Trzymam kciuki!
Zauważyłam, że największego lenia mam wtedy, gdy w domu jest syf na kółkach. Jak posprzątam przestrzeń wokół siebie, to człowiek jakoś tak łatwiej się zbiera do innych rzeczy. Tylko najpierw trzeba się zmusić do tego posprzątania. :)
Skąd ja to znam.. :D Ale walczę! Np. teraz siedzę koło nierozpakowanej walizki i mimo, że kusi mnie ją sprzątnąć tłumaczę sobie, że najpierw obowiązki ;)
niby tak banalne ale nikt o tym nigdy nie mysli:)
Bieganie! Nawet pół godzinki da poczucie zrobienia dla siebie czegoś dobrego :)
przyłączam się – bieganie po ciężkim dniu zawsze poprawia mi nastrój
Książka – tak, zdecydowanie to uratowało mnie jak się obudziłem o 3 w nocy i nie mogłem zasnąć ;)