Zanim zostałam mamą nic z tych rzeczy nie przyszło mi do głowy. Za to kiedy podjęłam pierwsze próby by pracować jednocześnie opiekując się kilkutygodniową córką – myśli przelewały się w tekst. Może gdybym lepiej ogarniała wtedy rzeczywistość powstałyby z tego całe posty? Nie żałuję, że nie wyszło :)
Pierwsze tygodnie z dzieckiem to czas tak wyjątkowy, że aż nie do opisania. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że zupełnie niepotrzebnie zaprzątałam sobie głowę innymi zadaniami. Ale każdy musi dojść do tego sam :) I spędzić ten czas po swojemu.
Historii mam, które w ciąży lub po urodzeniu dziecka odnalazły swoją drogę biznesową jest wiele. Nie znalazłam jednak ANI JEDNEJ, która opowiada o ciąży jaka ją zastała przy prowadzeniu biznesu. A nie wierzę, że żadna nie miała równie niespodziewanych przeżyć co ja!
Stąd decyzja o napisaniu tej serii. Chcę Wam opowiedzieć jak na moje przedsiębiorcze życie wpłynęła najpierw wiadomość o ciąży, potem jej początki i jak dalej rozwijała się sytuacja. Co było dobrym pomysłem, a co mogłam zrobić lepiej? Co straciłam, co zyskałam? Co mnie zaskoczyło? Co pomogło w pracy a co przeszkodziło?
Chcę się podzielić moim doświadczeniem, żebyście nie popełnili (chociaż tu chyba powinno być „nie popełniły”) moich błędów.
W ramach serii #BiznesMamy powstały następujące posty!
- #BiznesMamy – Wstęp
- #BiznesMamy – Trudne początki
- #BiznesMamy – Ciąża – Przetrwać, pracować i nie zwariować?
- #BiznesMamy – Pierwsze wspólne miesiące
- … i inne :)
10 myśli o pracy z maleńkim dzieckiem na ręku
Jedynym sposobem na realizowanie zadań przy małym dziecku jest podzielenie ich na mikro zadanka. W moim przypadku były one tak małe żebym spokojnie mogła je wykonać nawet w 10 minut – pomiędzy odłożeniem dziecka, a momentem kiedy ono zorientuje się że już nie leży na mnie…
Małe stopy są wystarczającym powodem by rzucić pracę w cholerę i nie zrobić dziś nic. W końcu jaki życiowy sukces może być większy niż one? I co możesz mieć lepszego do roboty niż je oglądać?
Dużo muszę się jeszcze nauczyć o pracy w domu z dzieckiem… Nie wiem czy komukolwiek udało się zostać w tym mistrzem.
Założę się że gdyby istniało coś takiego jak “reguła matki Pareto” to miałaby w tej kwestii zastosowanie! I brzmiałaby, następująco: mając 20% czasu możesz zrealizować 80% dotychczasowych zadań. Musisz tylko znaleźć swoją drogę do tego :)
Trzy priorytety dziennie to przeszłość. Brak priorytetów to zło! Optymalnym rozwiązaniem, przynajmniej w pierwszych miesiącach życia dziecka, jest moim zdaniem jeden tyci priorytet dziennie. Pozwala to iść małymi krokami do przodu i zacząć wyrabiać nową rutynę w pracy z dzieckiem na ręku.
Mając dziecko naprawdę zaczynasz szanować czas. Wolne pół godziny nabiera nowej wartości :)
To trochę nie na temat, ale trzeba było w ciąży ćwiczyć przysiady. Może teraz podnoszenie się z kanapy w dziwny sposób, tak by nie obudzić dziecka i odłożyć je skutecznie (by móc udać się do pracy) byłoby łatwiejsze?
Zawsze się zastanawiałam o co chodzi tym ludziom, którzy twierdzą, że im mniej masz czasu tym więcej zrobisz. Teraz już wiem!
Milej się patrzy na dziecko niż na komputer.
Po tym jak zostałam mamą zrozumiałam jak to możliwe wstawać o 5 nad ranem żeby popracować, by do 9 mieć wszystko z głowy. Po prostu po pierwszym miesiącu wstawania w nocy do dziecka jest już obojętne o której się budzisz (i w pewnym sensie ile śpisz). Okazuje się, że z małą ilością snu tez da się funkcjonować :) A wolne pół godziny – czy to nad ranem, czy wieczorem – jest warte równie dużo!
Dorzucisz jakąś myśl od siebie? :)
– Nie porównuj się z innymi Mamami! –
Każde dziecko jest inne, każda z nas inaczej przeżywa ciążę, tzw. czwarty trymestr. Wiadomo, że Mama “książkowego” dziecka (które śpi, co 3 h budzi się na mleko, pieluchy brudzi “regularnie”) ma zupełnie inną sytaucję, niż mama tzw. “wymagającego” malucha (high need baby). I nie jest to kwestia podejścia do dziecka, tylko jego charakteru. [Sama mam takie koleżanki, które przy jednym dziecku piekły, sprzątały, czytały etc. a przy drugim nie mogły nawet “pójść do toalety”].
Dlatego jedna Mama wróci do pracy po 2-4 tygodniach, a innej zajmie to znacznie więcej ;)
Oj zdecydowanie! Naprawdę nie ma sensu się porównywać – u nas każdy dzień od siebie się różni, dziś sama ze sobą wczoraj się nie mogę porównać, a co dopiero z kimś. Wszystkie jesteśmy inne i naprawdę nie ma sensu porównywać ani siebie ani dzieci :)
Chociaż to nie jest takie łatwe ;) Jak się widzi te wszystkie “success stories” o Mamach, które zbudowały imperium na macierzyńskim ;P Ogląda instagrama, albo czyta niektóre komentarze na biznesowych grupach wsparcia na fejsie ;P
Przedostatnia myśl – uwielbiam. To takie proste, prawda? :)